Homilia na XXXII Niedzielę Zwykłą "C" (10.11.2019)

ks. Zbigniew Grochowski

 „Gdy zmartwychwstanę, będę widział Boga”

„Pan nasz, Jezus Chrystus, i Bóg, Ojciec […] udzielił nam wiecznego pocieszenia i dobrej nadziei”. Tytuł niniejszej homilii (korespondujący z refrenem śpiewanego dziś psalmu responsoryjnego) oraz słowa inicjujące drugie czytanie streszczają całą dzisiejszą liturgię Słowa: historia męczeństwa izraelskiej kobiety i jej siedmiu synów (I czytanie) oraz dialog Jezusa z saduceuszami (Ewangelia) stanowią dla nas „wieczne pocieszenie”, gdyż niosą „dobrą nadzieję” na zmartwychwstanie.

1. Czas szczególnej pamięci o zmarłych

Trwamy w tygodniu charakteryzującym się nieco gorliwszą modlitwą za tych, którzy przeszli już na drugą stronę życia. Kilka dni temu wspominaliśmy liturgicznie wszystkich wiernych zmarłych i przez osiem kolejnych dni staramy się zdobywać odpusty, by ofiarować je za naszych najbliższych oraz za tych, o których nikt już nie pamięta. Warto przy tej okazji prtzyponieć, że aby uzyskać odpust zupełny, należy spełnić określone warunki: wolność od przywiązania do grzechu (nawet lekkiego), modlitwa w intencjach Ojca Świętego, przyjęta tego dnia Komunia Święta oraz nawiedzenie cmentarza celem odbycia tam modlitwy za zmarłych. Każdego dnia można uzyskać taki odpust, choć oznacza to nawiedzenie cmentarza w danym dniu oraz komunię świętą przyjętą również każdego dnia, osobno. Dzisiejszy dzień 6 listopada wpisuje się w ten szczególny czas refleksji i zadumy nad sensem życia oraz pamięci o naszych bliskich zmarłych. Okazuje się bowiem, że także liturgia słowa dzisiejszej niedzieli jest z to prawdą ściśle związana.

2. Machabejscy Męczennicy

Pierwsze czytanie to słynna historia o męczeństwie matki i jej siedmiu synów, zaczerpnięta z Drugiej Księgi Machabejskiej. Wprawdzie ma ona charakter legendarny (czytając dialogi wyczuwamy, że prowadzone tam rozmowy nie są „naturalne”; trudno jest momencie tak wielkiego cierpienia wygłaszać długie mowy), to jednak opowieść ta jest bardzo budująca. Będą Słowem Bożym, a więc natchnionym przez Ducha Świętego Objawieniem danym nam od Pana, niesie wszystkim ludziom – a zwłaszcza wyznawcom judaizmu i chrześcijanom – wielką nadzieję na zmartwychwstanie. Odkrywamy w tej historii matkę i jej siedmiu synów, którzy ze względu na posłuszeństwo Prawu Bożemu nie bali się nawet stracić życia. Stając wobec która (reprezentującego w tej opowieści okrutnego Antiocha IV Epifanesa) woleli umrzeć niż zgrzeszyć. Zmuszani przez niego do zjedzenia zakazanej przez Prawo wieprzowiny, wykazali się taką odwagą i takim umiłowaniem Boga, że bez zawahania ponieśli męczeńską śmierć. Posłuszeństwo Bogu przedłożyli ponad własne życie. Kluczowe słowa, które padają w dzisiejszym pierwszym czytaniu, stanowiącym jedynie urywek tej dość długiej opowieści, to stwierdzenie, wypowiedziane przez jednego z młodzieńców, iż ten kto „pokłada nadzieję w Bogu, znów przez Niego zostanie wskrzeszony. Dla króla natomiast nie będzie zmartwychwstania do życia”.

3. „Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją”

Prawdę o zmartwychwstaniu podejmuje także dzisiejsza ewangelia. Jezus zostaje wciągnięty przez saduceuszów w dyskusję na temat przyszłego wskrzeszenia z martwych. Musimy być świadomi kontekstu historycznego dziejących się zdarzeń. Otóż judaizm czasów Jezusa nie był jednolity; w społeczności żydowskiej ukształtowały się różne stronnictwa. Nowy Testament mówi o istnieniu faryzeuszów i saduceuszów, natomiast literatura pozabiblijna dopowiada, iż prężnie działali wówczas także esseńczycy, najczęściej identyfikowani ze wspólnotą z Qumran. Przyglądając się dwóm pierwszym stronnictwom zauważamy wielką między nimi różnicę, która była kością niezgody między nimi. Otóż faryzeusze wierzyli w istnienie świata duchowego (a więc na przykład także w istnienie aniołów) oraz wierzyli w zmartwychwstanie ciał w dniu ostatecznym. Saduceusze natomiast odrzucali zarówno wiarę w duchy, jak i w życie wieczne. Echo tych dyskusji przedstawia Święty Łukasz w dzisiejszej Ewangelii. Pokazuje grupę kilku saduceuszów stawiających Jezusowi pytanie o zmartwychwstanie. Czynią to oni w sposób dość specyficzny, bo pragną ukazać przywołaną kwestię w sposób jak najbardziej skomplikowany. Otóż kazus, o którym jest tu mowa dotyczy kobiety, która była poślubiona siedmiu kolejnym mężom. Wszyscy oni byli braćmi (zauważmy przy okazji korespondencję z pierwszym czytaniem: tam, wraz ze swoją matką, umarło męczeńsko dokładnie siedmiu braci). Tych siedmiu braci stało się mężami jednej i tej samej kobiety, gdyż z żadnego z nich nie zostało zrodzone potomstwo. W judaizmie natomiast istniało prawo lewiratu polegające na tym, że gdy mężczyzna umrze nie pozostawiając po sobie dzieci, to jego brat miał wzbudzić potomstwo swemu bratu. Ewangelia przytacza ten kazus w swojej wersji najbardziej ekstremalnej: żaden z siedmiu nie zrodził potomstwo; wszyscy zmarli, a na koniec zmarła również ta kobieta. Stąd pytanie saduceuszów: jeśli rzeczywiście będzie w przyszłości miało miejsce zmartwychwstanie umarłych, to którego z nich ona będzie żoną? Jezus, odpowiadając im, wykorzystuje okazję do tego, by nie tylko potwierdzić fakt zmartwychwstania (stwierdza dobitnie: „Bóg jest Bogiem żywych!”), ale także poucza nas o naturze przyszłego zmartwychwstania, a więc o tym, jak będzie wyglądało życie wieczne. Bo w Królestwie Bożym nie będzie już potrzeby zawierania związków małżeńskich. Nie będzie już miało miejsce rodzenie potomstwa, gdyż to przynależy do zasad życia na tym świecie. W niebie ludzie będą podobni do aniołów. Jako dzieci Boże będą uczestnikami życia wiecznego i chwały Bożej. Wszyscy będą stanowili jedną wielką rodzinę dzieci Bożych – szczęśliwych, bo żyjących w trwającej na wieki ogromnej miłości Niebieskiego Ojca.  

4. APLIKACJA

- Jak prezentuje się moja wiara w zmartwychwstanie? Czy nie powątpiewam w tę prawdę objawioną? - Jeśli szybko odpowiedziałem twierdząco na pierwsze pytanie, to … czy jestem gotów – podobnie jak siedmiu braci wraz z ich matką – poświęcić swoje życie ze względu na Boga? Czy umiałbym tak heroicznie dać świadectwo swojej wiary, nawet w sytuacji zagrożenia życia? Bo może jednak za bardzo jestem przywiązany do codzienności, a tym samym niewiele myślę o życiu wiecznym, nie tęsknię za nim, a może nawet wręcz nie wierzę w nie?.. - Niech modlitwa za zmarłych oraz osobista gotowość na „śmierć w Chrystusie i dla Chrystusa” będzie potwierdzeniem naszej wiary w zmartwychwstanie.