Dobre Słowo 05.08.2013 r. poniedziałek, XVIII tydzień zwykły

 

Dobre Słowo 05.08.2013 r. – poniedziałek, XVIII tydzień zwykły

Lb 11,4b-15; Ps 81,12-17; Mt 4,4b; Mt 14,22-36

Bez biedy nie ma cudów

W poniedziałek czytamy czternasty rozdział Ewangelii Mateusza, opowiadający o cudzie rozmnożenia chlebów, którego Jezus dokonał wobec pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc w tym tłumie także kobiet i dzieci. Dwie rzeczy uderzają w tym opisie. Po pierwsze sposób, w jaki Jezus przeżywa swoje relacje z ludźmi. Wydaje się, że powinny go one doprowadzić do absolutnego wypalenia, bo nie znajduje nawet chwili czasu na odpoczynek.

Jezus, usłyszawszy o śmierci Jana Chrzciciela, próbuje oddalić się na miejsce pustynne, bo to jest moment kryzysowy także dla Niego. Czuje zbliżającą się swoją śmierć, potrzebuje bliskości Ojca, modlitwy, ciszy, spokoju, tymczasem zewsząd nadchodzą ludzie, pieszo schodzą się do Niego. Kiedy wysiada z łodzi, widzi wielki tłum. Lituje się wtedy nad nimi. Używa się tutaj greckiego słowa, które oznacza poruszenie wnętrzności. Często także opisuje się tak te emocje, które pojawiają się nie tylko w wierzącym, ale także w samym Bogu. Jezus uzdrawia ich chorych. Rezygnuje z czasu wolnego, żeby poświęcić go drugiemu. Weźmy pod uwagę, że jest to Syn Boży, więc pokłady Ducha i wrażliwości są w nim wręcz niewyczerpane. Równocześnie jest też człowiekiem, więc powinien być i jest dla nas na pewno przykładem.

W tym Jezusowym przykładzie każdy z nas powinien też znaleźć własną miarę. Musimy dbać o higienę relacji z drugimi, o czas dla siebie, o czas, jaki spędzamy przed Panem, bo w przeciwnym razie zabraknie serca i sił dla drugiego. Jezus w tych relacjach nie wykazuje tylko i wyłącznie litości. To nie jest empatyczne, tylko i wyłącznie ludzkie wczuwanie się w los drugiego. To słowo w Starym Testamencie obarczone jest także konotacjami Bożego współczucia, zrozumienia dla sytuacji człowieka. Jezus nie tyle wskakuje emocjonalnie w sytuację tłumu, co rozumiejąc ludzkie potrzeby, próbuje na nie odpowiedzieć. Daje pokarm fizyczny, ale w spotkaniu z ludźmi Jezus będzie dawał także słowo Boże, własną obecność. Nie będzie dzielił się tanią psychologią, tylko i wyłącznie słuchaniem. Tym, co oszczędzi Go przed wypaleniem, będzie dzielenie się Bożym Duchem i słowem, które pochodzi tylko i wyłącznie od Boga, a jest radykalne – albo uzdrawia, albo wzywa do nawrócenia.

Ewangelia ta mówi zatem, po pierwsze, o higienie naszych relacji z drugimi. Co dawać, żeby się nie wypalić i jak dawać? Jak znaleźć czas dla siebie? Na te pytania każdy musi sobie także bardzo odpowiedzialnie odpowiadać.

Po drugie, jest w tej Ewangelii mnóstwo biedy ludzkiej, biedy tłumów, stojących przed Jezusem, głodnych słowa i głodnych chleba. Jest bieda uczniów, którzy nie znajdują pokarmu dla tych tłumów, bo mają tylko odrobinę. Jezus w obu przypadkach odpowiada, że właściwie dzięki tej biedzie mamy do czynienia z cudem rozmnożenia chleba. Bieda ludzi polega na tym, że są jak porzucone, niemające pasterza owce. Jezus rozumie doskonale ich sytuację. Bieda polega na tym, że nie mają także czego jeść. Na wszystkich poziomach Jezus chce zrozumieć tę biedę i przyjść jej z pomocą. Bardziej jeszcze wymowna jest bieda uczniów, którzy nie potrafią pomóc ludziom. Jezus wzywa ich wyraźnie: Wy dajcie im jeść. Jest to prowokacja. Nie chodzi o to, by sami nakarmili tłumy, ale żeby odkryli, że Tym, który może nakarmić, jest Pan, by zwrócili się do Niego. Bieda uczniów polega na tym, że, zapatrzeni w siebie, widzą tylko swoją odrobinę. Pan po pierwsze wzywa ich, żeby oderwali wzrok od siebie, żeby dawali tłumowi przede wszystkim Jego samego, Jego obecność. Po drugie, żeby nie bali się tej odrobiny, którą mają, a która będzie Mu potrzebna do dokonania cudu. To, co mamy, nigdy nie okaże się być zbyt małym dla Jezusa, aby mógł dokonać swojego cudu.

Ostatecznie wszyscy zostali nasyceni. Ta sytość pojawia się na wielu poziomach – ludzie zostali nasyceni fizycznie, nasyceni duchowo słowem. Jest to znak życia nabierającego znowu sensu dzięki tej odrobinie, jaką podzielili się uczniowie, dzięki Jezusowi, który tę odrobinę pomnożył. Zebrano jeszcze dwanaście koszy ułomków. Odrobinki, którymi się ludzie dzielili, znowu ułożyły się w kosze i można się było dalej nimi dzielić – perpetuum mobile Bożego dzielenia. Te dwanaście koszy symbolizuje nowy lud, który się tutaj rodzi. Ci porzuceni, ci opuszczeni i niemający ani słowa, ani pokarmu fizycznego ludzie przeistaczają się tutaj w Kościół, nowy lud Boży. Dwunastka symbolizuje lud rodzący się ze spożywania nie tylko fizycznego chleba, ale symbolizującego Eucharystię. Ostatecznie bieda ludzka – bieda tłumów i bieda uczniów – była potrzebna, aby Jezus mógł dokonać swojego cudu.

Drodzy bracia i siostry, odbiorcy Dobrego Słowa, oprócz zastanowienia się nad higieną naszych relacji z drugim przyjrzyjmy się naszej biedzie. Ona nie jest przekleństwem. Często Bóg daje nam doświadczyć biedy emocjonalnej, ludzkiej, intelektualnej i fizycznej, abyśmy odkryli Jego obecność. Daje nam doświadczyć, że przy tej odrobinie, którą mamy, zawsze możemy podzielić się z drugim. Pan bardzo potrzebuje darów, jakie posiadamy, choć one często, zupełnie błędnie, wydają nam się zbyt małe. Pan może je pomnożyć, aby nadeszła pełnia Jego królestwa, aby skorzystali z nich także inni, aby się nasycili.

Czy moja bieda mnie czasem nie przeraża? Czy otwieram się dzięki niej na jakiekolwiek Boże działanie w moim życiu? Tylko w biedzie Jezus dokonuje swoich największych cudów. Amen.

Ksiądz Marcin Kowalski