Dobre Słowo 04.09.2013 r. środa, XXII tydzień zwykły

 

Dobre Słowo 04.09.2013 r. – środa, XXII tydzień zwykły

 

Kol 1,1-8; Ps 52,10-11; Łk 4,18; Łk 4,38-44

 

Dżentelmen odchodzi, nie ucieka

Dzisiejsze opowiadanie z Ewangelii Łukasza to ciąg dalszy historii Jezusa w Kafarnaum. Po spektakularnym wypędzeniu w synagodze demona z człowieka opętanego Jezus przychodzi do domu Szymona Piotra i tam dokonuje kolejnego cudu – uzdrowienia teściowej Szymona.

Kafarnaum to bardzo wdzięczne miejsce dla Jezusa. Ludzie nie tylko przyjmują Go tutaj z otwartymi rękami i sercami, ale chcą nawet, aby pozostał. O zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite choroby, przynosili ich do Niego. On zaś na każdego z nich kładł ręce i uzdrawiał ich.

Jezus nie dokonywał tak łatwo cudów. Musiał widzieć otwarte serca i pragnienie spotkania z Nim. Widać także, z jaką życzliwością odpowiada na ludzką życzliwość, wkładając na każdego ręce i uzdrawiając wszystkich chorych. To jest na pewno miejsce, w którym Jezus czuje się jak w domu, w przeciwieństwie do Nazaretu, gdzie spotkał się z niezrozumieniem. Po tak trudnym doświadczeniu Kafarnaum musi być trochę jak miód na ludzkie serce Jezusa, który przecież jest też człowiekiem. Potrzebuje życzliwości, miejsca, gdzie może poczuć się bezpiecznie, wśród swoich, otoczony ludzką miłością.

Jak ogromna jest pokusa, żeby pozostać w takim miejscu, kiedy wiadomo, co może Go spotkać na zewnątrz. Jezus zdaje sobie sprawę, ile jeszcze będzie musiał przeżyć odrzucenia w konfrontacji z ludźmi. Żeby pokonać tę pokusę, trzeba mieć w sobie dużo siły Bożej i determinacji w wypełnieniu misji. W Nazarecie Jezus dostał słowo, które ma Go prowadzić w trakcie misji. Ma pójść do więźniów, do ubogich, do udręczonych chorobami. Ma im głosić wolność, uzdrawiać, wyprowadzać ich z niewoli. To słowo musi w Jezusie nieustannie rezonować. On musi je nosić w sercu. Ono przypomina Mu o tym, że nie może zatrzymać się w jednym miejscu.

Dodatkowo jeszcze Jezus udaje się na miejsce pustynne, gdzie spotyka się z Ojcem. To jest szczególny czas modlitwy, wsłuchiwania się w Jego słowo i upewniania się w tym, że Jezus posłany jest także dalej. Nie może zatrzymać się w Kafarnaum. Kiedy tłumy przychodzą i chcą Go zatrzymać, z miłością, ale jednak będzie musiał odejść. Także innym miastom muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany.

Na to zostałem posłany – to bezpośrednie odniesienie do słowa z Księgi proroka Izajasza, które usłyszał Jezus niedawno w synagodze w Nazarecie.

Jaki piękny i pociągający jest ten Jezus – z jednej strony pełen miłości, życzliwości, ludzkich pragnień, a z drugiej strony determinacji w pełnieniu Bożej misji. Nie utknie w Kafarnaum, nie zatrzyma się tam. Pójdzie dalej głosić Dobrą Nowinę, chociaż będzie musiał liczyć się w tych miejscach z odrzuceniem i brakiem otwartych serc.

Na pewno tę wolność serca Jezusa wyrabia w Nim słuchanie słowa, przylgnięcie do niego. Słowo, jakie otrzymał od Ojca, prowadzi Go nieustannie w Jego misji. Na pewno także tę wolność zapewnia Mu słowo, które kształtuje Jego serce i odwraca Go od tylko i wyłącznie własnych pragnień. Jezus myśli o tym, co Boże, co dobre dla ludzi, z którymi jest.

Taki Jezus, odwrócony od siebie, od swojego ego, a wypełniający to, co wydaje się być wolą Bożą, niemyślący tylko i wyłącznie o sobie, ale o dobru ludzi, do których jest posłany, jest w stanie odejść. Nie musi uciekać z Kafarnaum. On po prostu odchodzi, zostawiając ludzi ze słowem miłości i ze swoją życzliwością. To jest cecha tych, którzy myślą nie tylko o sobie, ale także o innych. Potrafią odchodzić, nie muszą uciekać.

My często w życiu mamy tak, że jeżeli za bardzo skupimy się na sobie, jeśli za bardzo myślimy o sobie, czy to w relacjach z innymi, czy w różnych miejscach, w których nas Pan postawił, czy w naszych życiowych misjach – małżeńskich, czy bycia księdzem – ryzykujemy albo utknięciem w jakimś miejscu, albo później koniecznością ucieczki.

A gentleman will walk, but never run – śpiewa Sting w piosence Englishman In New York. Prawdziwy dżentelmen nigdy nie ucieka. Prawdziwy dżentelmen odchodzi spokojnie, przygotowując do tego innych. Odchodzi w wolności serca, bo myśli o innych, a nie tylko o sobie.

Drodzy odbiorcy Dobrego Słowa, wpatrzeni w Jezusa, który z tak ogromną miłością przebywa z drugim człowiekiem, a równocześnie nie zawłaszcza go dla siebie, potrafi odejść, kiedy potrzeba, nie ucieka, ale jest dla innych, dając im mnóstwo wolności i zachowując tę wolność dla siebie, popatrzmy na nasze relacje i na nas samych, abyśmy nie musieli uciekać – paląc za sobą wszystko – z miejsc, w których Pan nas postawił,.

Prośmy o to, abyśmy patrzyli na nasze relacje, ukochane osoby przez pryzmat ich dobra i woli Bożej, która ma się wypełniać w naszym i ich życiu. Mamy realnie być dla drugiego w miejscach, gdzie Pan nas postawił. Nie dla siebie, nie szukając tylko i wyłącznie zaspokojenia swojego ego, ale być dla drugiego. Dzielić się naszym życiem, naszym czasem tak, żeby być. A kiedy będziemy odchodzić, żeby było to Boże odejście, a nie ucieczka. Po tym poznaje się prawdziwego dżentelmena. Amen.

Ksiądz Marcin Kowalski