Dobre Słowo 28.10.2013 r. świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza

 

Dobre Słowo 28.10.2013 r. – święto świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza

Ef 2,19-22; Ps 19,2-5; Łk 6,12-19

 

Powybierani po nocy

Duchu Święty, pomóż nam liczyć się ze słowami, które wypowiada Jezus.

Z dzisiejszej Ewangelii rozważmy trzy myśli.

Pierwsza: W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga. W tym czasie, to znaczy, że w tej chwili też. Jemu się chce. Chce Mu się, bo Jego pasją jest pokazać, jak Ojciec nas kocha, co to za miłość.

Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Weźcie tę miłość i zróbcie z niej moc, po prostu przyjmując ją i przekazując dalej. Jezusowi chce się spędzić całą noc na modlitwie do Boga.

Idąc stereotypowo można by zapytać, czy ty, czy ja mieliśmy w historii swojego życia, wiary, ufności taki czas, żeby całą noc spędzić na modlitwie do Boga? To takie stereotypowe pytanie. Ono może zostać zbyte, może zostać przyjęte tak, że ktoś się pognębi i powie: No nie. Może też zostać przyjęte w tym kluczu, że: No zdarzyło mi się, czyli w kluczu, który jest zbyciem tego słowa.

Jezus cały wchodzi w twoje życie. Jest gotów spędzić całą noc na modlitwie za ciebie, za mnie. Nawet jak mamy to gdzieś. Nawet gdy wydaje się, że to jest nierealne, że modli się za innych. Może za dzieci w Afryce, ale nie za mnie. A On nieustannie się wstawia za nami.

Niedługo Wszystkich Świętych, potem Zaduszki. Jedną z myśli, która mi ciągle towarzyszy w związku z perspektywą tych dni jest to, na co zwrócił uwagę jeden z profesorów: Patrzcie na krzyż wbity w grób. Jezus na tym krzyżu wyciąga ręce do Ojca. Bardziej niż do krzyża przybity jest do Jego ramion i mówi: „Ojcze, wstawiam się za tym człowiekiem Przyjmij go do grona zbawionych”.

Całą noc spędził na modlitwie do Boga. Tak zaangażowany. Może nie warto wchodzić w stereotypy i grzebać w tym, czy mnie się udało spędzić całą noc na modlitwie, całą godzinę na modlitwie, tylko po prostu wołać Ducha Świętego, żeby nam pomógł odkryć tę głębię.

Jezus całą noc spędził na modlitwie do Boga za mnie. Nie jedną noc wstawia się za mną – za tym trupem, który jest we mnie, i za tym, co jeszcze we mnie tli się życiem. Za radością, aby była większa, życiem, by było obfitsze, i za tym, co mnie pokonało, aby zostało przyprowadzone pod Jego krzyż. To pierwsza myśl.

Druga: Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami. Ta modlitwa ma jakiś cel. Jezus wybiera. W tych imionach kryją się ci, którzy – podobnie jak Jezus – mają tak głosić słowo, aby ci, którzy przyszli słuchać w tym słowie Jezusa, znaleźli uzdrowienie ze swych chorób. Aby także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia.

Słuchałeś takiego kazania? Słuchałaś takiej homilii, w której usłyszałaś Jezusa? Być może jest tak, że słuchasz swoich ulubionych księży, ale nie słuchasz Jezusa. Jeszcze ściemniasz: Nie, ja słucham tego księdza, bo trafia do mnie jego słowo. Jeżeli trafia, to co się z tym słowem dzieje? Czy wydaje jakiś plon? Czy już jest w tobie decyzja wiary, której konkretnym wyrazem może być przyjęcie mocy Jezusa i pokonanie nienawiści do osób, które cię zraniły?

Może czasem uganiamy się za tymi spośród apostołów, których lubimy, za tych spośród głosicieli, którzy do nas trafiają, a tak naprawdę nie chodzi o to, co mówią, tylko akurat ci nam się podobają? Co ze słowem? Ile w nim jest Jezusa? Czy potrafisz zapomnieć o głosicielu po to, żeby Jezus ci się przypomniał?

I trzecia kwestia. Nie chodzi tylko o zatrzymywaniu się na głosicielach w osobach z urzędu wyznaczonych do wyjaśniania Pisma Świętego, biskupach, prezbiterach, diakonach, ale chodzi o pytanie o twoje głoszenie Jezusa. Komu łatwiej trafić do Jezusa po spotkaniu z tobą, a kto nawet nie pomyśli, że jest jakiś Jezus? Czemu tak jest? To jest pytanie, którego celem nie jest nic innego, jak tylko zbliżenie się do Jezusa. Doświadczenie, że jest bardzo realnie obecny w twoim życiu, że bardzo realnie udziela ci swojego Ducha, że do głowy by Mu nie przyszło, żeby posłać cię w życie, w dzień bez wcześniejszego udzielenia ci swojego Ducha na modlitwie – westchnieniu do Niego.

Ty też masz Go głosić. Nie wymawiaj się. Nie oszukuj. Nie zakłamuj. Jeśli stałeś się na tyle zakłamany, że jedyne, co robisz, to punktujesz innych i powołujesz się na słowo Boże, żeby przemawiać przeciw bratu, przeciw siostrze, jeśli jesteś na takim etapie i tego nie widzisz, to nie wiem, co ci powiedzieć. Ale jeżeli widzisz w tym słowie zaproszenie, by przyjąć Jego moc i dać się ogarnąć Jego Duchowi, by Go głosić, bo ciągle Go mało w naszym codziennym życiu, ciągle mało realny jest Jezus także i w twoim życiu, to siądź pozy Nim. Poprzebywajcie razem. Pogadajcie ze sobą.

Ksiądz Leszek Starczewski