Dobre Słowo II Niedziela po Narodzeniu Pańskim 2013-01-05

Moc bez żadnych pozorów.

Święty Paweł prosi w modlitwie dla wspólnoty w Efezie o ducha mądrości i objawienia w głębszym poznawaniu samego Boga. Ciekawe, ilu głosicieli homilii, klęka wcześniej przed Bogiem, aby także o to prosić dla siebie i osób, do których kierują słowo? Równie interesujące może być także to, dla ilu przychodzących na eucharystię, spotkanie z liturgią słowa danego dnia, rozpoczęło się i będzie trwało w klimacie modlitwy? Skoro głębsze poznawanie Boga jest darem Jego samego, to ci, którzy nie proszą o przyjęcie go, skuteczniej mogliby poślizgać się na lodowisku – bo tu może zdarzyć się coś bardziej wciągającego – niż na pozorach odkrywania i spotykania Boga w Jego słowie i w Kościele.

Zresztą Paweł Apostoł będzie pisał do biskupa w Efezie, Tymoteusza, że przyjdą czasy, w których ludzie będą zachowywać pozory pobożności, a wyprą się tego, co jest jej siłą (2 Tm 3, 5). Znamienne jest, że otwarty na mądrość Bożą Paweł doda: Unikaj takich ludzi (2Tm 3, 5). Dlaczego nie proponuje dialogu? Dlaczego jest aż tak stanowczy? Bo ludzie z takim podejściem do słowa są jak pies ogrodnika: sam nie wejdzie, a i innym też nie pozwoli. Jezus w mocnych słowach nazwie to wprost, mówiąc o nauczycielach Pisma i faryzeuszach: zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Sami nie wchodzicie, a tym, którzy tam zmierzają, nie pozwalacie (Mt 23,13-14).

Tacy ludzie, psy ogrodnika, są bardzo często w.. nas samych, „obytych” ze Słowem, dość wygodnie ułożonych w legowisku swojej pobożności. Problem - i to poważny - w tym, że nie ma w niej mocy, mądrości i światła Bożego. I nie będzie bez wytrwałej modlitewnej prośby o światłe oczy serca, tak aby zobaczyć mądrość Boga, którego Słowo staje się ciałem i zamieszkuje wśród nas. Natarczywie wraca do nas ta prawda, bo wciąż przecież chodzi o moc a nie o jej pozory. Idzie o Światłość prawdziwą a nie błyskające flesze. I wreszcie o mądrą miłość a nie o błyskotliwą wiedzę, która wbija w pychę (por 1 Kor 8, 1b).

Tych zaś którzy Je przyjęli, obdarzyło mocą, aby się stali dziećmi Bożymi (J 1, 13).

I to wszystko z miłości, według postanowienia Jego woli, z wszelkim błogosławieństwem i nadzieją, jakie niesie powołanie nas do pełni zbawienia, czyli niczym nie zagrożonego życia i szczęścia.

To jak tam dziś z naszym modlitewnym usposobieniem?

Pozorowanie pobożności jest łatwiejsze, niż modlitewna walka. Jednak to, co trudne wcale nie oznacza, że jest niemożliwe.

W tym kontekście jakoś bardzo na miejscu wydaja się brzmieć słowa jednego z kanonów z Taize:

Jezu, Tyś jest światłością mej duszy Niech ciemność ma nie przemawia do mnie już. Jezu, Tyś jest światłością mej duszy, Daj mi moc przyjąć dziś miłość Twą.

ks. Leszek Starczewski