Dobre Słowo 7.11.2012 r. Wynoś się, czyli Słowo dla zabieganych

Dobre Słowo 7.11.2012 r.

Wynoś się, czyli Słowo dla zabieganych

Dzisiaj słowo jest dla zabieganych – takich nie brakuje. Jesteśmy zabiegani w sobie samych, zabiegani na zewnątrz. Paweł apostoł zachęca do tego, żeby zabiegać o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem.

Zabieganie, o które apeluje Paweł apostoł, wiąże się z najbardziej zasadnym motywem życia, czyli z wiecznością – wiecznym zbawieniem. Jeżeli nasze życie nie znajdzie swojego oparcia w pełni zbawienia, nie zostanie ukierunkowane na nie, będzie zawsze niewyraziste, mdłe, straszliwie niesmaczne.

Tym, co charakteryzuje chrześcijan, jest świadomość nieustannej mocy, jakiej Bóg udziela do tego, aby byli wyraziści, aby zmierzali w stronę światłości świata, czyli w stronę Chrystusa, który w wierze przewodzi i ją udoskonala.

Chrystus objawia Boga, który, jak zauważa Paweł apostoł,  jest w nas sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wolą, a Jego wolą jest, abyśmy doszli do pełni zbawienia. Na nic więc zdadzą się jakieś doraźne rozgrywki, chwilowe korzyści z chodzenia za Chrystusem i stosowania Ewangelii w życiu. Doraźność, doczesność, zarówno w wartościach, jakich szukamy, w szczęściu, jakiego chcielibyśmy doświadczyć, czy też w relacjach z innymi, jeśli nie jest ukierunkowana na pełnię zbawienia, zda się psu na budę – nawet gdyby to były, po ludzku rzecz ujmując, piękne, bliskie więzi.

Bóg udziela tej mocy. Chce, abyśmy – rozpoznawszy swą lichą kondycję i odkrywszy, że nie da rady stawić czoła temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw nam, a my sami mamy dziesięć tysięcy możliwości – dali miejsce Bogu, prosili o Jego pokój, Jego interwencję, Jego siłę i moc. Jeśli walka o wieczne zbawienie, kroczenie drogą Ewangelii, stosowanie jej w życiu, jawi nam się jako rzeczywistość przerastająca nasze siły, to nie jest powód do kapitulacji. To powód do tego, żeby prosić o warunki pokoju – prosić o interwencję Boga.

Ta prośba, to zabieganie o własne zbawienie z drżeniem i bojaźnią, winno zaczynać się od pierwszych przebłysków naszej świadomości. Jeszcze w półśnie mamy wołać Boga, by opowiadać się po Jego stronie.

Robert Friedrich, czyli Litza – twórca zespołu Luxtorpeda, a wcześniej rożnych innych formacji, między innymi Arki Noego, na jednym z koncertów składał wobec młodzieży takie świadectwo: Kiedy rano idę siku albo coś więcej, siadam i się wyrzekam demona. Mówię mu: Idź precz z mojego życia. Nie mówię mu: Proszę, jakbyś mógł, to wyjdź z mojego życia. Mówię bardzo mocne słowa: Spłyń tam z tym, co spuszczę z wodą, bo moim jedynym Panem jest Jezus Chrystus. Robię to co rano, bo to trzeba robić. W tym kontekście Litza odwołuje się do dwóch tekstów piosenek, które napisał. Pierwszy to Trafiony zatopiony, a drugi Raus. To mocne kawałki. Jeśli ktoś nie może słuchać takiej muzyki, polecam odnalezienie w Internecie tekstów:

ODEJDŹ STĄD – RAUS!
Odejdź stąd, nie chcę cię tu, przepadnij!
To moje serce, mój dom i mój chodnik.
Znikaj, wyjdź, idź swoją drogą, chamie!
Ode mnie wara, stop, ani kroku dalej.
Odejdź stąd, nie chce cię tu, przepadnij!
W kajdany kłamstw nie zakujesz mojej prawdy.
Znikaj, wyjdź, idź swoją drogą dalej.
Ode mnie wara, stop, MNIE NIE DOSTANIESZ!

To taka bardzo praktyczna forma realizacji Pawłowego wezwania: Zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem. Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wolą. Co to jest Jego wola? Jego wola to moja pełnia zbawienia. Nie tylko moja, ale moich najbliższych, którzy, jak zauważa Jezus w Ewangelii, mogą w niektórych sytuacjach, w niektórych miejscach, stanąć na drodze mojego rozwoju do pełni zbawienia. Może tak być. Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Kto nie bierze mocy docierającej do niego w momencie, kiedy zda sobie sprawę ze swoich słabości, krzyży, ten nie doświadczy, jakiej potęgi Bóg używa, by doprowadzić go do pełni zbawienia.

Niesamowicie ważna prawda z dzisiejszego słowa próbuje dotrzeć do naszych serc: Bóg chce być moim obrońcą, moim światłem i zbawieniem moim, jak mówi psalmista. Bóg uzbraja mnie tak zdecydowanie i tak skutecznie, że mogę stanąć i śmiało pytać: Kogo miałbym się lękać? Przed kim miałbym czuć trwogę? Chroni mnie Chrystus, który pokonał śmierć, szatana i każdą moją słabość, dlatego jeśli wiążę z Jezusem wszystko, co dzieje się w moim życiu, jeśli do Niego zmierzam, do Niego wracam, to jestem w objęciach Boga, który mnie chroni i zaprawia moje ręce do walki o wieczne zbawienie.

Zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem – mówi św. Paweł pamiętając, że Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wolą. Paweł dodaje: Trzymajcie się mocno Słowa Życia – nie na pół gwizdka, nie z doskoku.

To słowo, które ma moc zbawić nasze dusze, zaszczepiane żmudnymi, często wydającymi się bez sensu rozważaniami, czytaniem tego słowa, sprawia, że w nas rozszerza się przestrzeń życia, które zmierza do swojej pełni. Nie do wyładowania, chwilowej eksplozji, doraźnej fascynacji intelektualnej, czy emocjonalnej, ale do pełni, jaką może dać i daje tylko Bóg.

Zdobądźmy się na to, żeby stanąć wobec siebie, spojrzeć sobie w twarz w lusterku i pytajmy samych siebie: Ile w nas jest zabiegania o rzeczy najważniejsze, a ile ulegania pokusom, temu, żeby zająć się rzeczami ważnymi?

Wczoraj w Ewangelii ci, którzy się wymawiali wobec zaproszenia na ucztę, przedstawiali ważne argumenty, ale one nie były najważniejsze. Najważniejsza jest uczta – pełnia zbawienia. Rzeczy o tyle w naszym życiu mają sens, zmartwienia o tyle są zasadne, o ile ku tej pełni nas prowadzą. Jeżeli nas skupiają na sobie, na przykrościach, na doraźnych relacjach – istotnych, ale doraźnych – to sprawiają, że się wykolejamy. Rzeczy i relacje o tyle mają sens, o ile nas prowadzą do pełni zbawienia.

Panie, proszę Cię, daj nam porządkować sprawy ważne tak, aby były podporządkowane najważniejszej, czyli pełni zbawienia, o które mamy zabiegać z bojaźnią i drżeniem.

Ksiądz Leszek Starczewski