Dobre Słowo 29.04.2012 r. Dlaczego nazywasz Mnie dobrym?

Dobre Słowo 29.04.2012 r.

Dlaczego nazywasz Mnie dobrym?

Duchu Święty, oczyść nas z tego, co przeszkadza odkryć obecność Jezusa Chrystusa w tym słowie – z wszelkich naleciałości po obmowach, plotkach, niepotrzebnych nerwach, złościach, które nie pozwalają skoncentrować się na Tobie, tylko ciągle skupiają nas na sobie bądź kimś innym niż Ty. Daj mi, Duchu Święty, też łaskę, abym nie zasłonił, a ukazał Jezusa – Dobrego Pasterza.

Dzisiejsze słowo, które Jezus wypowiada, brzmi jak wyznanie wojownika. Ciekawe, że Jezus używa tam sformułowania „dobry”. Kiedy ktoś Go tak nazwał: Nauczycielu dobry, powiedział: Czemu nazywasz mnie dobrym? Jeden jest tylko dobry – Bóg. A dzisiaj sam rwie się z tym słowem na ustach, jak wojownik, stając przed tymi, którzy Go słuchają.

Ludzie różnie reagują, ale Go słuchają. Jezus mówi: Ja jestem dobrym pasterzem. Dodaje: Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Życie może oddać ten, kto walczy, kto idzie jak wojownik. Tchórz, siedzący gdzieś z tyłu, nie odda życia. Mogą mu je zabrać, ale nie odda życia. Jezus jest Dobrym Pasterzem, dobrym wojownikiem. Mówi o tym dzisiaj, nie zaprzeczając tamtym słowom, że jeden jest tylko dobry. On jest Dobrym Pasterzem dlatego, że jest blisko niebieskiego Ojca. A jeden jest tylko dobry. Jezus i Ojciec są jedno, są ze sobą niewyobrażalnie zjednoczeni. Jedna myśl, jedno serce jest w ich postanowieniach, decyzjach. Trzy Osoby Boskie stanowią jedno. Duch Święty sprawia, że ta jedność nie jest oparta na umowie, kontrakcie, jakiejś zachciance – tylko na nieodwołalnej miłości. Bóg kocha w sposób nieodwołalny.

Jezus mówi o tym, że jest Dobrym Pasterzem dlatego, że Dobrym Pasterzem jest Ojciec, z którym jest zjednoczony. Kardynał Dziwisz niedawno w homilii wypowiedział takie zdanie: Kościół nie jest własnością jego pasterzy. Kościół to sprawa nas wszystkich. To prawda, bo jest tylko jeden Dobry Pasterz, do którego należą owce – cała owczarnia. Nie ma w innym zbawienia, nie ma w innym ratunku, gdyż nie dano nam, ludziom, innego imienia. Tylko w imieniu Jezus, w imieniu Dobrego Pasterza, jest dla nas zbawienie. Inni pasterze, przez chrzest złączeni z Chrystusem, o tyle są dobrzy, o ile ukazują dobroć Boga. Jeśli ukazują swoją dobroć, nie robią nic z pragnień, jakie ma Bóg.

Co człowiek może zrobić swoją dobrocią? – Rozczarować się, znużyć, zniechęcić. Dobrocią Boga nigdy się nie znuży. Jeśli czerpie z dobroci, którą ma Bóg, to nie zniechęci się ani nie załamie. Swoją dobrocią się nużymy. Siostry i bracia, ilekroć czegoś nam się nie chce, tylekroć jest to sygnał, że odchodzimy od źródła. Bóg nie zniechęca. Bóg dodaje otuchy, odwagi i mocy. Jezus mówi: Mam moc życie oddać, mam moc je odzyskać. Dla siebie? W całej historii ludzkości, jak to ktoś zauważył, Jezus był jedyną Osobą, która nie interesowała się sobą. Biskup Dajczak mówi: Jezus to właśnie Osoba, która sobą nie była zainteresowana. Nawet swojego życia nie cenił, cenił życie owiec.

Zatem powtórzmy, jeśli brakuje nam chęci, jeśli brakuje nam żywotności i mocy, to jest sygnał, że oddalamy się od źródła, że zajęliśmy się sobą. Piotr z Janem i Kościołem są prześladowani za to, że czynią cuda w imię Jezusa. Kościół, który zajął się sobą, a nie zajął się Dobrym Pasterzem, nie stanie z podniesioną głową św. Piotra, jako następcy Chrystusa, i nie będzie prześladowany za to, za co powinien być prześladowany. Będzie krytykowany za wszystko inne. Co to za Kościół? Czy chodzi o księży? – Czasem chodzi o księży, o biskupów, ale chodzi także o każdego, kto ma imię chrześcijanina, kto został ochrzczony. Nie ma wymówek. Niestety, czasem o tym zapominamy, jak zauważa słusznie kardynał Dziwisz.

W jednym z warszawskich kościołów miała kiedyś miejsce taka sytuacja: W przedsionku znajdowały się dwie osoby. Jedna z nich chciała zaczerpnąć wody święconej, ale jej nie było, więc oburzona zawołała: A to leniuchy! O polityce, o pieniądzach tylko gadają, a wody święconej nie chce im się nalać do naczyńka! Druga osoba zapytała: Proszę pani, pani nie chodzi do kościoła? – A co to panią obchodzi? Skąd pani w ogóle wie, że ja do kościoła nie chodzę? Co to ma do rzeczy?! Proszę zobaczyć, ci złodzieje nie dadzą nawet wody świeconej. – Proszę pani, nie chodzi pani do kościoła, bo ksiądz proboszcz ogłaszał, że nie będzie wody święconej w przedsionku. Jeżeli ktoś potrzebuje, niech przyjdzie do zakrystii, bo narkomanii płuczą w przedsionku swoje strzykawki. Pani była na tyle autorefleksyjna, że tylko trzasnęła drzwiami od kościoła i wyszła. Mnóstwo nieporozumień i mnóstwo zrzucania odpowiedzialności za Kościół wypływa z tego, że brakuje nam żywej relacji z Bogiem, że szybko ulegamy plotkom i obmowom, a brak nam troski o owczarnię Chrystusa, który jest Dobrym Pasterzem.

Dzisiaj, w niedzielę Dobrego Pasterza po pierwsze dziękujmy, że Jezus ma dobroć, która nigdy nie zgaśnie. Dziękujmy, że udziela tej dobroci temu, kto po nią przychodzi. Dziękujmy, że nie zostawia złudzeń. Zabraknie nam dobroci, jeśli nie będziemy przy źródle, jeśli nie zaczerpniemy z niego. Jeśli w domu rządzą nerwy, niedomówienia, to znaczy, że zabrakło dobroci, a pojawili się w roli żony, męża, dzieci – najemnicy, którym nie zależy na wspólnym dobru, tylko swoje będą ciągnąć do swojego. Bo ja mam rację, bo ja, bo ja… Boja pływa po morzu, po jeziorach. Ku sobie tylko ciągną ci, którzy są najemnikami.

Wiem, że jest pokusa, żeby kojarzyć niedzielę Dobrego Pasterza tylko z powołaniami do służby przy ołtarzu, ale to byłoby zbytnie zawężenie jej treści. Powtórzę zdania kardynała Dziwisza: Kościół nie jest własnością jego pasterzy. Kościół to sprawa nas wszystkich. Wszyscy jesteśmy powołani do tego, żeby po naszym wyjściu z kościoła ktoś, kto z nami rozmawia, nie przestraszył się tego, co i jak mówimy, jak go potraktujemy, żeby patrząc na nas, widział w nas właśnie Chrystusa, na którego jesteśmy otwarci. To za wysoka poprzeczka? Nie, to jest właściwa nasza miara. Nam jest źle i często narzekamy dlatego, że nie jesteśmy w bliskiej relacji z Bogiem.

Biskup Dajczak w czasie trzydniowych dni skupienia, w których miałem zaszczyt uczestniczyć, mówiąc o Kościele Jezusa Chrystusa, prosił, żebyśmy zadbali o to, żeby przez modlitwę pozwolić Bogu zbliżyć się do nas, żeby ten Bóg, który jest Dobrym Pasterzem, napełniał nas swoją dobrocią. Potem biskup dodał coś niesamowicie ważnego: Żeby pozwolić Bogu zbliżyć się przez modlitwę, to wymaga troski, ale jeszcze bardziej odwagi. Żeby zaplanować sobie w ciągu tygodnia nie tylko wizytę w galerii, nie tylko spacerek i działkę, które są fantastyczne i trzeba o nie dbać – kto lubi grillować wie, o co chodzi – ale też modlitwę, która nie jest, przepraszam za wyrażenie, ochłapem rzucanym Bogu pod koniec dnia, ale żywym spotkaniem z Bogiem, który chce nas napełnić, uspokoić, że przez wiarę zwyciężymy świat, że to nie są bajki – to wymaga troski, a jeszcze bardziej odwagi zbliżenia się także do słowa, przez które Bóg przemawia – słowa Bożego. Nie tylko gazet i książek, ale Biblii.

Kiedy słuchałem dziś drugiego czytania, przypomniało mi się, że miałem swoje pierwsze, publiczne, przy mikrofonie, spotkanie ze słowem Bożym, gdy przystępowałem do I Komunii Świętej. Pewnie kojarzymy pewien obrzęd żydowski zwany Bar micwą. Polega ona na tym, że dzień po trzynastych urodzinach żydowski chłopiec czyta po raz pierwszy publicznie Torę, do której daje własny komentarz. Uważa się go wtedy za dorosłego i odpowiedzialnego wobec Prawa, Boga, wobec Jego słowa. Przypomniałem sobie właśnie, że w dzień I Komunii Świętej Pan Bóg dał mi też łaskę, że po raz pierwszy stanąłem przy mikrofonie i miałem zaszczyt przeczytać słowo Boże. Nauczyłem się go na pamięć. Od tylu lat Bóg pozwala także mnie – mniej lub bardziej zrozumiale – głosić Jego słowo, poza małymi wyjątkami, codziennie, dzięki Jego łasce oraz modlitwie braci i sióstr ze wspólnoty, w której posługuję. Czemu o tym mówię? Mówię to w kontekście czerpania sił i mądrości od Dobrego Pasterza, który przez swoje słowo tę mądrość nam daje.

W dzień I Komunii Świętej także ważną rolę odegrał ksiądz proboszcza, który w mojej rodzinnej parafii włożył mnóstwo serca w posługę. Pamiętam go do dziś. Ilekroć jestem w rodzinnej parafii, idę też na jego grób. W ważnych decyzjach mojego życia tam się modlę. Ksiądz proboszcz Kazimierz Biernacki, kapłan o wielkim sercu i dobroci, nie przeszedł nigdy, żeby nie zauważyć człowieka, zwłaszcza tych małych tulił do siebie. Pamiętam, że kiedy stałem w tłumie przed ołtarzem, on przyciągnął mnie i powiedział: Chodź tu bliżej. Może kiedyś staniesz z drugiej strony ołtarza. On właśnie ukazał posługę dobrego pasterza. On w dzień I Komunii Świętej wręczył mi Pismo Święte, w którym napisał dedykację: Leszku, z tej Księgi czerp wskazania, a będziesz mądry i szczęśliwy. Tu jest nasze życie, w spotkaniu ze słowem Boga. Katechizm Kościoła katolickiego mówi, że codzienna modlitwa i czytanie Pisma Świętego umacniają miłość w rodzinie. Jeśli tego braknie, nie dziwmy się, że uchodzi miłość, a zostaje przyzwyczajenie. Uchodzi dobroć Boża, a pojawiają się nerwy.

Panie, Ty jesteś Dobrym Pasterzem i dziś przez swoje słowo zapraszasz nas, abyśmy czerpali z Twojej dobroci. Spraw, proszę Cię, żebyśmy dziś, choćby przez drobne gesty, pokazali Twoją dobroć, ale żeby nie było to sztuczne i nadmuchane, żebyśmy – kiedy trzeba – ugryźli się w język, ale gdy trzeba, otworzyli usta i żeby popłynęła z nas Twoja mądrość, Twoja dobroć.

Ksiądz Leszek Starczewski