Dobre Słowo 3.07.2012 r. Odpadł w pierwszej edycji...

Dobre Słowo 3.07.2012 r.

Odpadł w pierwszej edycji...

W pierwsza edycji Mam talent życia wiecznego, kiedy Jezus przychodzi do uczniówmimo drzwi zamkniętych – Tomasz odpada. Nie wiemy, gdzie jest – nie będziemy go tropić, domyślać się, bo nie jest to istotą przesłania, ale go nie ma. Natomiast w drugiej edycji szczęściarz jeden zostaje wymieniony z imienia, bezpośrednio, osobiście zapisuje się w historii Ewangelii, a także w historii życia Kościoła jako solówkarz, ten, który miał osobną solówkę do odegrania przed Panem w tym spotkaniu.

 

 

Dobre Słowo 3.07.2012 r.

Odpadł w pierwszej edycji...

Duchu Święty, daj nam się zaskoczyć spotkaniem ze słowem skierowanym do nas przez Jezusa, w którym On sam do nas przychodzi.

Czasem jest tak w życiu, że z pierwszej rundy, z pierwszego wejścia w jakąś ważną decyzję życiową, trzeba odpaść, żeby tę decyzję wzmocnić. Kojarzy mi się przykład jednego z programów wydobywających talenty. Pewien uczestnik odpadł w pierwszej edycji. Zapomniał tekstu. Choć głos miał jak dzwon i spore możliwości wokalne, zapomniał tekstu. Rozpłakał się, gdy usłyszał: Sorry, tu wchodzą profesjonaliści. Z pierwszej edycji odpadł. Natomiast wystartował w drugiej i szedł jak dwie burze. Wygrał. Co by nie powiedzieć i jak by nie oceniać sensowności istnienia takich programów – to w tej chwili nie jest istotne. Istotne jest to, że czasem trzeba odpaść w jakiejś „pierwszej edycji”, przy pierwszym podejściu, wiele z tego odpadnięcia zaczerpnąć i jednocześnie bardzo dużo przeżyć, żeby upewnić się, że to jest ta droga.

Podobnie jest z Tomaszem. W pierwsza edycji Mam talent życia wiecznego, kiedy Jezus przychodzi do uczniów mimo drzwi zamkniętych – Tomasz odpada. Nie wiemy, gdzie jest – nie będziemy go tropić, domyślać się, bo nie jest to istotą przesłania, ale go nie ma. Natomiast w drugiej edycji szczęściarz jeden zostaje wymieniony z imienia, bezpośrednio, osobiście zapisuje się w historii Ewangelii, a także w historii życia Kościoła jako solówkarz, ten, który miał osobną solówkę do odegrania przed Panem w tym spotkaniu.

Stąd jakaś refleksja na pewno chce na nas spłynąć. Być może ma dotknąć kluczowych decyzji z ostatniego czasu bądź będących przed nami. Albo tych sytuacji, które sprawiły, że nie mamy wielkich możliwości manewru w decyzjach naszego życia, że już niewiele możemy zrobić. Być może jest to bardzo konkretne zaproszenie właśnie do tamtych sytuacji. Pytajmy Pana. Bo Pan przychodzący do Tomasza, do Apostołów i do jednego z nich, to ten sam Pan, który w tej chwili do nas przychodzi. To jest to samo życie, ten sam talent życia, w którym Jezus pojawia się w tej chwili dla nas. Mamy dowód na to, że jest możliwe spotkać Go mimo drzwi zamkniętych, mimo tego, że się spaliło coś po drodze.

Nawiasem mówiąc: nie zapomnijmy o tym, że kiedy coś zaniedbujemy w relacji z Bogiem, kiedy coś w nas tąpnie, czy to przez grzech, czy przez kolejne postanowienie, którego nie spełniliśmy, Bóg nigdy nie zasiada na ławie oskarżycieli. On jest pierwszy – niech to wybrzmi z całą mocą – który przyjdzie mimo drzwi zamkniętych. Mimo wszystko przyjdzie i będzie chciał nas podnieść. To nie jest ktoś, kto wtedy stawia warunki i jeszcze dodatkowo chce nas dobić mówiąc: To nie wszystko, co mam ci do powiedzenia. Jeszcze tutaj zawaliłeś. Pan natychmiast inicjuje sytuację, w której będzie mógł utulić, usprawiedliwić, dotykając bolesnej prawdy, żebyśmy sobie więcej krzywdy nie zrobili. To nie jest ktoś, kto patrząc, jak ranię się nożem, myśli: Ciekawe, ile ran sobie zada? Może jeszcze tu się dźgnie albo tam... Nie. To jest ktoś, kto chce natychmiast wyrwać mi nóż.

Zaproszeni jesteśmy do spojrzenia na nasze kluczowe decyzje, szczególnie te, w których odpadliśmy lub odpadamy, czy nie jesteśmy brani pod uwagę lub kalkulowani przez kogoś – przez Dziesięciu. Tomasz jest jedenasty. Judasza już nie było, dlatego nie bierzemy go pod uwagę. W takich sytuacjach Pan chce do nas powiedzieć coś, co nas usprawiedliwi, wyzwoli, wzmocni tę wartość, którą – jak przeczuwamy – mamy w sobie, a której nadaremnie szukamy, żebrząc o nią u kogoś, u czegoś, udowadniając sobie coś, czego nie jesteśmy w stanie spełnić.

Druga myśl to słowa Jezusa, w których pada mocny akcent: Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś. No, właśnie: ujrzałeś. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. No, właśnie: nie widzieli. Ujrzeć i nie widzieć. Ujrzeć i uwierzyć i nie widzieć i uwierzyć. Ujrzeć i być wierzącym i nie widzieć i pozostać wierzącym. Jednego i drugiego dotyka błogosławieństwo.

Słowo zaprasza nas do wędrówki w kierunku kształtowania postawy w wierze, czy widzę, czy nie widzę: skoro Pan Bóg mimo moich grzechów do mnie przychodzi, to ja jestem Jego dzieckiem, które uczy się mimo swoich widzeń i niewidzeń, rozpoznawań i nierozpoznawań Pana Boga, do Niego się kieruję. Do tego nas słowo zachęca: do pójścia w tę stronę.

Obyśmy odpadli w pierwszej edycji, jeśli ma to być pomocne w kształtowaniu postawy wiary, we wzmocnieniu jej. Oby nie udawały nam się te rozmowy, w których wydawało nam się, że już dogadamy się, wyjaśnimy sobie wszystko. Oby nie udawały nam się decyzje, w których wydawało się, że to już naprawdę jest ostatnia rozmowa i sprawa się rozwiąże, jeśli ma to służyć utrwaleniu w nas postawy wiary, zaufania, bez względu na to, czy widzę Boga, czy nie widzę.

Ksiądz Leszek Starczewski