"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z Piątku XXI tyg. zw. (1.09.2006)

Ziemia jest nasączona łaskawością Pana

1 Kor 17-25; Ps 33; Mt 25,1-13

 Panie, przekonaj działaniem Świętego Ducha nasze serca, że spotkanie z Tobą to nie teatr jednego aktora, ale to wydarzenie, w które chcesz zaangażować wszystkich odpowiadających na Twoje uprzejme zaproszenie. Daj nam swojego Ducha, abyśmy w pokorze przeniknęli orędzie Bożego Słowa, które przygotowałeś i które głosisz.

Nasączona jest ziemia łaskawością Pana, Jego obecnością – śpiewa psalmista i skupmy się na tym motywie dzisiejszej Liturgii Słowa. Rzeczywiście, nie ma miejsca, w którym Pan Bóg nie byłby obecny. Jedynie grzech, świadomy wybór zła, sprzeniewierzenie się Bogu, który przemawia do nas w prawach natury, w sumieniu, w nauce Kościoła, jest momentem, w którym Bóg nie jest obecny – Bóg się nie podpisuje pod grzechem. Ale właściwie cała ziemia – poza grzechem – jest naznaczona obecnością Boga. To piękne i bardzo zobowiązujące, a jednocześnie niezwykle wymagające od nas przesłanie Bożego Słowa. Bo skoro Pan Bóg jest obecny i każde nasze działanie przebiega pod okiem Jego Opatrzności, to jak nie być czujnym? Jak nie być wrażliwym, jak nie być kimś, kto decyduje się patrzeć wokół siebie, na siebie, nie jako na miejsce, w którym nie wiadomo co się dzieje, ale jako na miejsce, w którym dzieją się najważniejsze rzeczy tyczące się naszego życia, bo przecież nasze życie jest strasznie kruche. Jak nie zrozumieć kolejnego nawoływania Chrystusa do tego, żeby mądrze przeżywać czas – czyli czuwać, bo czuwajcie, to znaczy mądrze przeżywajcie czas waszego życia. W bojaźni spędzajcie czas ziemskiego przebywania – mówi św. Piotr. Jak nie rozumieć Chrystusowego starania i zabiegania o to, abyśmy rzeczywiście uważali i czuwali, bo Pan jest blisko? W każdej chwili przychodzi. Wybierze taki moment, godzinę, dzień, którego nie ustalimy. My, którzy chcielibyśmy wszystko mieć poustalane, dostajemy dzisiaj dawkę Słowa kompromitującą nasze przypuszczenia, że wszystko wiemy, bo nie znamy godziny i dnia przyjścia Pana. Czuwajcie, bo wybierze taki moment w waszym życiu, kiedy przyjdzie w sposób niezwykle intensywny, najmocniejszy – czyli wybierze dzień spotkania. Dla wielu – jeżeli nie dla większości z nas – może to być już moment śmierci, chyba, że Pan zastanie nas wcześniej, przemieniając w inny sposób na swoje przyjście. Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny. Czuwajcie, bo w każdym wydarzeniu są jakieś ziarna obecności Pana.

 

Do tego czuwania przynagla nas bardzo intensywnie Chrystus, snując kolejną przypowieść. Tym razem wybiera dziesięć panien: roztropnych i – jak kiedyś powiedziało jedno dziecko – takich, które raczej roztropnymi nie są. Przez ich postawę zwraca nam uwagę na to, jak my się zachowujemy w tym szybko przemijającym życiu. Pięć roztropnych i pięć nierozsądnych...

Zgodnie ze zwyczajem panny tworzyły orszak, chór, w czasie zaślubin młodych: oblubieńca i oblubienicy. Widzimy, że czekają na przyjście pana młodego. Dobrze wiedzą, że może się ono przedłużać. Zazwyczaj tak jest, że to nie my ustalamy czas przyjścia Pana, tylko On. Panny są gotowe na to, że trzeba będzie czekać nocą.

Bardzo ważne drugie przesłanie dla nas mówi o czujności. Wezwanie do czuwania obejmuje każdy moment życia. Nawet noc. Pan może nas nawet nocą zaskoczyć jakimś snem, zawołaniem czy bezsennością – może coś chcieć. Nie chodzi o to, żeby diabolicznie i demonicznie bać się i szukać tego, co On chce mi powiedzieć. Chodzi o to, żeby czuwać, bo Pan ma różne sposoby, aby przyjść. Dlaczego nie miałby posłużyć się snem? Nie jest to zachęta do sięgania po senniki egipskie czy jakiekolwiek inne, ale wezwanie do tego, żeby wiedzieć, że coś się dzieje, że Pan Bóg chce do nas przemówić. Nocą również może przyjść.

Mądrość panien roztropnych polega nie tylko na tym, że wzięły ze sobą oliwę i lampy, ale również na tym, że w momencie intensywnego czuwania nie podzieliły się z tymi, które – chyba można by śmiało określić je również jako lampy – nie wzięły oliwy. Mądrość objawia się w tym, że panny się nie dzielą, bo mówią: Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć.

Kolejne, trzecie przesłanie Bożego Słowa: nie jestem zbawicielem kogoś innego. Naprawdę nie jestem w stanie podjąć decyzji o zbawieniu czy przyjęciu zbawienia za kogoś drugiego. Ja mam podprowadzać pod Chrystusa, mam ukazywać, że czuwam na Jego przyjście, staram się być gotowy. Ale nie jestem w stanie wyręczyć kogoś, nie jestem w stanie wierzyć za kogoś. Mogę za kogoś się modlić, ale nie wierzyć za niego. Nieraz mówimy poetycko: Ja trochę powierzę za ciebie. Wiadomo, chodzi o to, żeby zintensyfikować modlitwę za kogoś, kto w danej chwili ma trudności. Kto ich nie ma? Raz ja jestem słaby, raz ktoś drugi silniejszy. Innym razem jest odwrotnie.

Mądrość panien roztropnych polega na tym, że one wiedzą, że mogłoby i im, i pozostałym pannom nie wystarczyć oliwy. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie. To brzmi jak drwina. O północy w Palestynie znaleźć sklep nie jest łatwo. To nie wielkie miasto z supermarketem Tesco czy jakimś innym. Jest to jakaś drwina, ale drwina nie z panien, tylko ze sposobu życia. Tu wychodzą konsekwencje bezmyślnego życia. Co panny nierozsądne zrobiły, kiedy dowiedziały się, że mają iść do sklepu? Poszły.

Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną i drzwi zamknięto, kiedy okazało się, że Pan przyszedł. A On się opóźniał. To po ludzku – delikatnie mówiąc – jest denerwujące, że nie ma jeszcze pełni sprawiedliwości, że jeszcze na ziemi żyją obłudnicy, że jest tyle zła, tyle cierpienia, że jeszcze Pan Bóg porządku ostatecznego ze światem nie zrobił. Są przecież bardzo radykalne ugrupowania, które chciałyby już natychmiast dokonać sądu nad światem, zapominając pewnie, że gdyby tego sądu dokonały, to niewykluczone, że ich dotknąłby on w pierwszej kolejności. Bo jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą. Nie sądźcie, abyście i wy nie byli sądzeni.

Bardzo istotna rzecz, że Pan może się opóźniać i będzie się opóźniał, ale rozwiązanie, na które czekamy, przyjdzie. Ono przyjdzie, bo Pan Bóg nie jest kimś, kto nie dotrzymuje słowa. Nie przychodzi – lub czyni to bardzo rzadko – wtedy, kiedy my byśmy chcieli czy kiedy my ustalimy. Przypomnijmy sobie Marię Magdalenę, która wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, pobiegła do ogrodu. Ustaliła, że trzeba namaścić ciało Zbawiciela, miłość ją do tego motywowała. Ustaliła, że On tam powinien być, a tu Go nie ma. Czemu szukacie żywego wśród umarłych? Nie ma Go tu. Zmartwychwstał.

Kolejna bardzo ważna rzecz – Oblubieniec będzie się opóźniał. Nie to, że lubi się opóźniać, tylko najwyraźniej tak trzeba. Światło wiary nam podpowiada, że jeżeli nie ma rozwiązania w danej chwili, to znaczy, że najwyraźniej tak trzeba. Ale mamy czuwać. I tutaj znajduje się odpowiedź na pytanie: Jak Słowo Boże wprost lub nie wprost mówi, co trzeba roić? Z całą intensywnością, zaangażowaniem swojego serca trzeba zająć się tymi rzeczami, które robię codziennie. To jest mądre spędzanie ziemskiego czasu. Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie – powie szczegółowo św. Paweł – na chwałę Bożą to czyńcie. Powiedzielibyśmy, że przesadza, w jedzeniu jeszcze chwalić Pana Boga? Ktoś kiedyś tłumaczył, że tym różną się ludzie od zwierząt, że człowiek czasem się przeżegna przed spożywanym posiłkiem. Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie, kierujcie uwagę na Jego obecność.


Mądre przeżywanie codzienności to angażowanie w nią serca i robienie wszystkiego tak, jak umiem, przy liczeniu się z tym, że w każdej chwili przyjdzie Pan. Nie robię czegoś, nie angażując się w to. Chyba, że rzeczywiście nie jestem w stanie i nie umiem, to zgłaszam to i mówię, że nie jestem w stanie podjąć się danego dzieła. Jeżeli mam coś robić, bo ktoś mi każe, to po prostu robię tak, jak umiem, ale nie tak, jak powinienem to wykonać. Mądre przeżywanie codzienności to angażowanie w to serca. Przypomnijmy sobie Ewangelię, kiedy Jezus mówił, że dwie będą mełły na żarnach, jedna zostanie zabrana, druga zostawiona; dwóch będzie spało na posłaniu, jeden będzie zabrany, drugi zostawiony. Doceniony zostanie sen sprawiedliwego, tego, który czuwa również przez sen. Śpię, lecz serce me czuwa – mówiła oblubienica w Pieśni nad pieśniami. Ta, która mełła na żarnach i czyniła to z zaangażowaniem, może być spokojna, bo żyje z całą intensywnością. Ona traktuje życie jako miejsce niepowtarzalne. Przecież ta chwila się już nigdy nie powtórzy. Przeżywam to, co robię, z całą intensywnością, tak, jak umiem, angażując się całym swoim sercem.

Chrystus zachęca do czujności. Nie znamy dnia ani godziny. Zajmijcie się swoim życiem. Nie egoistycznie, tylko służąc sobie nawzajem tymi darami, które w życiu odkrywacie. Służcie sobie tymi darami, które w życiu odkrywacie! Aby dostępować zbawienia, aby być gotowym na przyjście pełni zbawienia w Jezusie Chrystusie, który powróci jeszcze raz, róbcie to, co robicie. Wykonujcie obowiązki tak, jak umiecie. Nie po to, by się ludziom podobać – powie św. Paweł – ale ze względu na Pana. On oddaje sprawiedliwie. Szef, dyrektor, niekoniecznie musi docenić to, co ktoś robi, ważne, że Pan Bóg to doceni. Jeżeli o tym zapomnimy, to rzeczywiście jesteśmy biedni, bo idziemy w jakieś wazeliniarstwo. Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko czyńcie ze względu na chwałę Bożą. Ja mam mieć świadomość, jako chrześcijanin, że pracuję, żyję, cierpię, płaczę, powstaję z grzechu ze względu na Pana. I w to się angażuję.

Cała ziemia jest nasączona Jego obecnością. Trzeba czujności, żeby Go już teraz rozpoznawać po to, żeby tak żyć, jakby miał teraz przyjść. Nie chciałbym nikogo urazić, bo różne mogą być sytuacje i okoliczności, ale jednym z kryteriów gotowości na przyjście Pana jest możliwość przyjęcia Go w Komunii Świętej. Oczywiście Pan przychodzi również przez swoje Słowo. Istnieją różne przeszkody i Pan nikogo nie odrzuca, bo przychodzi w inny sposób. Natomiast ważnym kryterium dla tych, którzy mogą przyjmować Chrystusa, jest możliwość przyjęcia Go w Komunii Świętej. Powstaje pytanie: Czy jestem gotowy? Czy jestem gotowy czystym sercem przyjąć mojego Chrystusa? Niech nikt nie czuje się odrzucony czy dotknięty po to, żeby poczuł się oddalony. Nie. Jest to jakieś kryterium, jakieś wezwanie do czujności. Jest to konkretny sprawdzian naszej czujności.

Nasączona jest ziemia Jego obecnością. Jego decyzje są wieczne, trwają na wieki, zamysły Jego serca przez pokolenia. Jego obecność wypływa z poruszeń Jego Serca. Wszystko, co czyni, czyni z miłości – mówił Benedykt XVI w sierpniu, na jednej z katechez. Wszystko, co czyni, czyni z miłości, nawet w chwili, gdy mi się wydaje, że się na mnie ślepy los uwziął. Kiedyś z tego będzie dobro. Każdemu, kto pokłada ufność w Słowie Bożym – Słowo Boże mówi, że zamiary Pana trwają na wieki. Z tego, co nas spotyka, będzie dobro, bo Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra.

Słowo Pana jest prawe, więc trzeba uruchomić cytrę, harfę z dziesięcioma strunami – mówi psalmista – wyśpiewywać Panu podziękowanie, uwielbienie za to, że rzeczywiście jest z nami w każdej okoliczności naszego życia.

Św. Paweł podjął pierwszą próbę uspokojenia ludzi w Koryncie. Wśród gminy chrześcijańskiej powstały spory, waśnie, różnego rodzaju utarczki. Apostoł uświadamia Koryntianom, którzy mają kłopoty z trwaniem w codzienności przy Panu i w gotowości na Jego przyjście, że Pan Bóg zdecydował się zbawić świat nie poprzez fajerwerki, nie poprzez tanie pocieszenia czy filozofie, ale przez głupstwo głoszenia Słowa. To, co w tej chwili robimy, jeżeli robimy to z serca, czyli rozważamy Słowo, staje się miejscem spotkania z drugim Sercem – Sercem samego Boga, który chce nas poruszać, umacniać, zbawiać, oczyszczać i przygotowywać do tego, żeby dalej żyć. Bo życie nie jest łatwe, o czym nie trzeba przekonywać nikogo, kto żyje choćby pięć lat.

Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię. Paweł czuje się niezwykle zobowiązany do tego, by głosić Ewangelię. Nie bagatelizuje chrztu. Każdy może ochrzcić – uczy Kościół – jeżeli czyni to zgodnie z nauczaniem Kościoła. Paweł akcentuje tę szczególną misję: ma głosić Ewangelię i to nie w mądrości słowa. Nie ma uzyskiwać braw, po tym, kiedy będzie głosił Słowo, czyni to nie po to, by się przypodobać, bo wtedy zniweczy Chrystusowy krzyż.

Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie. Głupstwem jest dla wielu pobyt kolejną godzinę na Eucharystii. Głupstwem jest nauka krzyża. Głupstwem jest skupianie się i rozpamiętywanie znowu, że Pan Jezus oddał życie. Ileż można o tym mówić? Głupstwem się to wydaje dla tych, którzy idą na zatracenie – mówi św. Paweł dość wyraźnie. Nie zostawia cienia wątpliwości.

Mocą Bożą zaś dla nas – uczestnictwo w Eucharystii, przebywanie przy Panu, zbliżanie się do Niego, słuchanie Jego Słów – dla tych, którzy dostępują zbawienia, czyli umocnienia, wyrwania z tego myślenia, które powoduje, że nam się żyć odechciewa, albo sprawia, że wydaje się nam, że życie kończy się wraz z rzuceniem prochu na trumnę, że wszystko jest do niczego. Mocą Bożą dla tych, którzy dostępują zbawienia.

Św. Paweł cytuje: «Wytracę mądrość mędrców, a przebiegłość przebiegłych zniweczę». Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego, co doczesne? Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości świata? Przecież te mądrości świata się zużywają. Ileż tych mądrości, układów, pakcików, miało zbawić ludzi? Granice dzielą nas, religie dzielą nas. Co jeszcze zrobi świat, by trudniej żyć, trudniej kochać? – śpiewa Beata Kozidrak w jednej ze swoich piosenek. Co jeszcze zrobi świat, by trudniej żyć, trudniej kochać? Co za mądrość jeszcze zaserwuje nam świat?

Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, nie rozpoznał przez to, że dostał dar mądrości, to spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących. Przez słuchanie Słowa Bożego natchnionego Duchem Świętym, przez przyjmowanie go z wiarą i stosowanie w życiu, mamy siłę do życia. A zauważamy, że potrzebujemy siły nie raz na miesiąc, ale codziennie. Potrzebujemy codziennego wsparcia. Właściwie żadnego oddechu nie potrafimy zrobić bez Pana Boga. Czasem sobie to uświadamiamy, czasem nie. Obyśmy częściej czuwali nad tym, by mieć tę świadomość.

Żydzi żądają znaków – mówi św. Paweł – znaczy fajerwerków. Grecy szukają mądrości – filozofują: Ja to bym się tak do końca nie zgodził... Ksiądz przesadził... Święty Paweł zagalopował się... To jakaś przenośnia... Filozofie. Grecy szukają mądrości. Przecież to oni wyśmiali św. Pawła na Areopagu. A św. Paweł mówi: My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan. To ciebie kręci jeszcze chodzenie do Kościoła? Jeszcze ci to coś daje? Kiedyś to mi się nawet podobało, ale później, jak życie nauczyło mnie innych reguł, przestałem w to wierzyć... Zgorszenie dla Żydów. Głupstwo dla pogan. Głupstwo! Głupstwo – tak dosłownie mówi św. Paweł. Głupstwo dla pogan.

Dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków – na szczęście nie uogólnia, nie jest antygrekiem, antyżydem – Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. Dla tych, którzy są powołani. Wszyscy zostali pociągnięci przez dar życia do Boga. Jesteśmy wezwani do życia wiecznego szczególnie w sakramencie chrztu. Mocą Bożą i mądrością Bożą staje się Chrystus dla nas, kiedy z otwartym sercem staramy się dostrzec obecność Pana Boga i usiłujemy doświadczyć tego, że przebywa teraz pośród nas, szczególnie w Eucharystii. Staje się to dla nas mocą i mądrością życia.

To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi.

Dobrze, żeby Pan Bóg nas przewyższał w tym, że jest wszędzie obecny. Dobrze, żeby nasza postawa była postawą czujności i nasłuchiwania, z której strony Pan Bóg pragnie dziś przyjść, w którym momencie chciałby zwrócić moją uwagę. Ponieważ często ulegamy znużeniu, ponieważ często sen nas morzy, dlatego tym bardziej potrzebujemy zachęt i tym bardziej potrzebujemy tego, aby się spotykać w gronie wyznawców Chrystusa i iść dalej.

Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż nie patrząc na jego hańbę.

Panie Jezu, na Ciebie chcemy patrzeć, ale wiesz, że jeżeli Twój Duch nas nie ożywi, to znowu odwrócimy oczy i będziemy patrzeć na to, jacy jesteśmy słabi, jak nam nie wychodzi w życiu, jacy jesteśmy godni politowania. Daj nam Twojego Ducha. Kolejny raz Cię prosimy i będziemy Cię prosić niestrudzenie i wciąż o Jego moc, aby nam się chciało żyć, pamiętając, że cała ziemia nasączona jest Twoją obecnością, że nie ma chwili, w której, Panie, Ty nie chcesz czegoś do nas powiedzieć.

Z Panem –

ks. Leszek Starczewski