"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z Wtroku XXIV tyg. zw. (19.09.2006)

Wysoka poprzeczka

 1 Kor 12,12-14,27-31a; Ps 100; Łk 7,11-17

Za najwyższą cenę nabył Pan lud, który nazywa swoją własnością. Cena Krwi przelanej na krzyżu i moc Zmartwychwstania to ogromne przedsięwzięcie, jakie w poruszeniach Serca Abby i w obfitym wylaniu Świętego Ducha podjął Jezus Chrystus. To On jest Tym, który włącza w życie Boże przez sakrament chrztu w swoim Kościele każdego, kto chce osiągnąć pełnię szczęścia i zbawienia. To On jest Zbawicielem przynoszącym światu miłość Ojca, większą od podstępów i zakusów Złego. Większą od całego zła świata.

Ze świadomością ogromnej ceny, za jaką Bóg nabył swych wyznawców, święty Paweł kontynuuje swoje uwagi i spostrzeżenia kierowane do Koryntian. Dziś pragnie dostrzec w tej społeczności wiernych właściwie każdego. Do każdego chce dotrzeć i każdemu pragnie uświadomić jego niepowtarzalną rolę w Kościele. Zauważa, że jak jedno jest ciało, choć się składa z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem.

Jeden Duch ożywia Chrystusowy Kościół. W tym jednym Duchu Chrystus niestrudzenie rozdaje w Kościele charyzmaty, którymi wzmacnia wiarę i dążenie Bożego ludu do Domu Niebieskiego Ojca. Jeden Duch ożywia Kościół. Jedna moc, potężna moc z wysoka, ten Kościół uświęca i oczyszcza.

Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami. Mimo że Pan posiada na świecie licznych wyznawców – przynajmniej w deklaracjach słownych – to w tej ogromnej wspólnocie każdy traktowany jest tak, jakby był jeden jedyny na świecie. Każdy z wyznawców Chrystusa otrzymał Ducha Bożego, a w tym Duchu charyzmaty, które mają budować Kościół i pomagać przystrajać Oblubienicę Chrystusa na wieczne zaślubiny przy powtórnym Jego przyjściu. Każdy z nas, droga siostro i drogi bracie, ma w wieczności swoje pięć minut, które w Duchu Pana winien dobrze zagospodarować. Po pierwsze odkryć dary, charyzmaty, które otrzymał w tymże Duchu od Chrystusa, a po drugie służyć tymi charyzmatami budowaniu Jego Mistycznego Ciała.

Ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania rozmaitymi językami. Każdy ma jakąś rolę. Słowo Boże dziś bardzo wyraźnie stawia przed nami pytanie o zaangażowanie naszego serca w relację z Panem i korzystanie z charyzmatów, które w sakramencie chrztu Duch Pana w nas uaktywnił. Na ile przyczyniam się do zacieśniania więzi między wyznawcami Pana? Na ile wspieram otrzymanymi od Niego darami Kościół, wspólnotę – Ciało Chrystusa?

Nie jest prawdą, że jestem niepotrzebny. To nieprawda, że w moim sercu Duch Boży w sakramencie chrztu niewiele charyzmatów wylał. Wylał tyle, ile potrzeba. Ważne jest, aby w tym Duchu podchodzić do swojego serca. Ważne, aby w tym Duchu odkrywać dary, które Pan w nas złożył, aby Kościół wzrastał, aby pośród przewrotności świata, pośród często triumfującego zła – pozornie, bo pozornie, ale triumfującego – wspierać się nawzajem w drodze do Domu Niebieskiego Ojca.

Czyż wszyscy są apostołami? Czy wszyscy prorokują? Czy wszyscy są nauczycielami? Czy wszyscy mają dar czynienia cudów? Czy wszyscy posiadają łaskę uzdrawiania? Czy wszyscy przemawiają językami? Czy wszyscy potrafią je tłumaczyć? – pyta święty Paweł.

Jedną z najpoważniejszych chorób trawiących w Koryncie Mistyczne Ciało Chrystusa – Kościół – są właśnie podziały. Słowo Boże ostrzega nas przed inwestowaniem w to czy wybieraniem tego, co podziałom służy, a zazdrość i niekorzystanie z własnych charyzmatów – własnych to znaczy z tych, które odkryliśmy w Duchu Pana w sobie – służy podziałom, jest wprowadzaniem nowotworu w żywą tkankę, w organizm, jakim jest Kościół.

Starajcie się o większe dary – mówi święty Paweł. Zachęca naszą słabą kondycję ludzką, aby podjęła trud starania się o większe dary, aby szukała tego, czym może służyć tu i teraz wspólnocie Kościoła, to znaczy ludziom, z którymi żyje na co dzień, z którymi się spotyka, rozmawia.

Jesteśmy ludem Pana i Jego owcami – przypomina psalmista. Wysoko stawia poprzeczkę. Rzeczywiście, obdarzeni rozmaitymi charyzmatami, zostaliśmy wezwani do tego, by budować Kościół. Jesteśmy odpowiedzialni za Kościół. Jesteśmy odpowiedzialni jedni za drugich. Ja też odpowiadam za trwanie Kościoła na skale, jaką jest Chrystus.

Te Słowa szczególnie winny trafiać do naszego serca w sytuacji swoistego zamieszania i niepokoju, jaki nęka Kościół w związku z różnego rodzaju manifestacjami ekstremistów islamskich. Właśnie moja modlitwa, moja służba w budowaniu Kościoła, w trosce o pasterza Kościoła, o następcę Chrystusa na ziemi, jest właściwą rolą i odpowiednim zadaniem, jakim powinienem naznaczyć swoją codzienność w tych dniach, jako wyznawca Pana.

 Wykrzykujcie na cześć Pana, wszystkie ziemie,  służcie Panu z weselem!  Stawajcie przed obliczem Pana  z okrzykami radości. Cieszmy się, że Pan oczyszcza swój Kościół, buduje go również przez nasze serca. Wykrzykujmy na cześć Pana, znaczy zwracajmy uwagę na Jego obecność, koncentrujmy się na Nim, na Jego Słowie. W kontekście różnego zamieszania nie zapomnijmy o Słowie Chrystusa, który mówi: Bramy piekielne Kościoła nie przemogą!

Wiedzcie, że Pan jest Bogiem – rozbudzajcie tę świadomość w sobie, że Pan jest Bogiem. On sam nas stworzył, jesteśmy Jego własnością, Jego ludem, owcami Jego pastwiska. Nie krzyku zła jesteśmy własnością. Nie triumfalizm różnego rodzaju ataków, arogancji czy też złośliwości ekstremistów jest panem naszego życia, ale właśnie Pan jest Bogiem. Nasz Pan jest Bogiem.

Pan jest dobry, Jego łaska trwa na wieki, a Jego wierność przez pokolenia. Pan nie zamierza wycofać swojej wierności, bo wystraszył się jakimiś krzykami, bo przestraszył się paleniem wizerunku papieża – jakim to obrazem uraczyły nas media w tych dniach. Pan się tego nie wystraszy, Jego wierność trwa przez pokolenia. Jego nic nie jest w stanie powstrzymać od ostatecznego zwycięstwa, jakie objawi w pełni przy powtórnym swoim przyjściu.

Na rozgrywające się wydarzenia i obecną sytuację patrzymy przez pryzmat powtórnego przyjścia Jezusa. Przez pryzmat Jego powtórnego przyjścia patrzymy na nasze serca, pytając o to, na ile one dbają o rozwój wiary właśnie w takich, a nie innych warunkach. To wiara i charyzmat pozwala dokonywać rzeczy niezwykłych, kiedy opadają ludzkie siły. To wiara w obecność Pana, który jest pełen miłosierdzia, pozwala spojrzeć nawet na najtrudniejsze tematy z nadzieją, że znajdą one swoje właściwe rozwiązanie właśnie w Panu.

Takie spojrzenie Chrystusa, dostrzegającego ludzki smutek, ludzkie zagubienie, fantastycznie relacjonuje święty Łukasz. Jezus w dzisiejszym fragmencie Ewangelii udaje się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Idzie za Nim wielki orszak, bo wielka jest fascynacja Osobą Jezusa i tym, co On robi. Ludzie ciągną do Niego, bo wychodzi z Niego moc – jak słyszeliśmy niedawno w relacji ewangelisty.

Gdy zbliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego, jedynego syna matki, a ta była wdową. Orszak pełen zachwytu i uwielbienia dla działania mocy Boga w Jezusie spotyka się z orszakiem, który właściwie idzie z poczuciem klęski. Idzie z zapłatą za grzech, czyli ze śmiercią, i to śmiercią dotykającą jedynego syna matki. Nie dość tego, że jedynego syna matki, to jeszcze matki, która jest wdową. Rzeczywiście, sytuacja jest niezwykle dramatyczna.

Towarzyszył jej spory tłum z miasta. Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: «Nie płacz». Charakterystyczne, że Jezus jest zdjęty litością, żalem i wchodzi w położenie kobiety, mówiąc: «Nie płacz». Do smutnych tak się właśnie zwraca. Zatrwożonych Chrystus obdarza słowami: Nie bój się, nie lękaj się, a smutnym mówi: Nie płacz.

Potem przystąpił, dotknął się mar – to nie jest problemem dla Jezusa – a ci, którzy je nieśli, stanęli. Następuje niesamowity zwrot wydarzeń. Jezus zwraca się do zmarłego: «Młodzieńcze, tobie mówię, wstań». Słowo Pana, skierowane do zmarłego, nie może wywołać innego efektu, jak właśnie ten, który wywołało: Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce. A wszystkich ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: «Wielki prorok powstał wśród nas i Bóg łaskawie nawiedził lud swój». I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie.

Dość wysoko zostaje postawiona poprzeczka dla słuchaczy Bożego Słowa, dla tych, którzy podejmują się to Słowo rozważać i czerpać z niego moc do wiary w Pana w naszych czasach. Spojrzenie przez pryzmat zwycięstwa Jezusa nad śmiercią pozwala rzeczywiście inaczej oceniać sytuacje – po ludzku rzecz biorąc tragiczne – ale tylko takie spojrzenie ma sens. Wysoko postawiona poprzeczka...

Jezus w swoich pragnieniach jest bardzo wyrazisty i konkretny. Chce dbać o swój Kościół – Kościół, do którego powtórnie przyjdzie. Pragnie, aby ten Kościół patrzył na wszystko, co się dzieje w nim i obok niego, przez pryzmat powtórnego przyjścia Pana. Tylko moc zwycięstwa pozwala przetrzymać sytuację pozornej klęski, pozornej śmierci, pozornego zagrożenia, które w szumie medialnym, w płaczu tłumu i orszaku niosącego zmarłego, wydają się być ostatecznym słowem. Nie, ostateczne słowo należy do Chrystusa.

Wysoko postawiona poprzeczka.

Droga siostro i drogi bracie, Pan ponownie wzywa, by spojrzeć na wszystko, co przeżywasz, właśnie przez pryzmat Jego powtórnego przyjścia. To ma sens. I tylko to ma sen.

Dziękujemy Ci, Jezu, że powtórnie do nas przyjdziesz. Wzmacniaj naszą wiarę w oczekiwaniu na Twoje przyjście. Kiedykolwiek wybierzesz ten czas, pozwól nam być gotowymi, pozwól nam z tą wysoką poprzeczką się zmierzyć.

Pozdrawiam –

ksiądz Leszek Starczewski