"Dzielmy się Dobrym Słowem" - ze Środy XXVII t.z."II" (11.10.2006)

Siła Ducha przybrania za synów

Ga 2,1-2.7-14; Ps 117; Łk 11,1-4

Uczniowie podpatrują Chrystusa w Jego bliskości z Ojcem. Dziś, po modlitwie, jaką zanosi Jezus, jeden z uczniów pyta Go i jednocześnie prosi: Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów. Jest jakiś postęp w kształtowaniu właściwych postaw tych, którzy za Chrystusem wędrują i niebawem w Jego Imię będą głosić działanie Boga w świecie. Chcą nauczyć się modlitwy.

Chrystus, traktujący całe swoje życie jako nieustanny dialog z Ojcem, chętnie wprowadza swoich uczniów w ten dialog, którego szczególnym momentem jest modlitwa. Odpowiada im: «Kiedy się modlicie, mówcie: „Ojcze, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie”».

Słowa podane przez Chrystusa ukazują Boga jako kogoś niezwykle bliskiego. Użycie określenia Abba, czyli Tatusiu – najczulszego zawołania, jakim młody Hebrajczyk zwracał się do swego ojca – niesamowicie ośmiela wyznawców Chrystusa w relacji z Bogiem. Ta najczulsza nić, po jakiej posyłane są słowa modlitwy, zostaje przez Chrystusa udostępniona i jednoznacznie nazwana.

Modlić się, znaczy kierować ku Bogu szczególne słowa. Można to czynić, używając właśnie słowa Tatusiu. Kto decyduje się na modlitwę, winien liczyć się z tym, że wchodzi z Bogiem w najściślejszą relację, w jakiej znajduje się Jezus, niestrudzenie wstawiający się za nami u Ojca. Modlić się, znaczy dotknąć tej najczulszej linii. Jakiej zatem rozwagi, roztropności, a także odwagi wymaga od swoich wyznawców Chrystus, kiedy uczy ich modlitwy... Jakiego skupienia, jakiego klimatu Jezus oczekuje od uczniów, skoro ośmiela ich serca do nazywania Boga Ojcem...

Nie jest zatem bez znaczenia to, że jeden z uczniów prosi: Panie, naucz nas się modlić. I nam w sytuacjach, kiedy podejmujemy decyzję i organizujemy czas, aby zwrócić się do Boga: Ojcze, powinny towarzyszyć słowa: Jezu, naucz mnie modlić się w tej chwili. Naucz mnie działaniem swojego Ducha wołać do Boga z ogromnym szacunkiem i czułością: Ojcze. Wołać w sprawach, które ta modlitwa – zaproponowana i wskazana przez Chrystusa – zawiera. Pierwsze prośby koncentrują się na sprawach Bożych, a następne dotykają spraw ludzkich. Panie, naucz nas się modlić.

Pocieszające jest to, że od czasu, kiedy został nam dany Święty Duch, ta modlitwa – nawet gdy nie potrafimy się zwracać do Pana Boga tak, jak trzeba – jest podtrzymywana Jego działaniem. Jedno z przysłów mówi, że Kto się modli, wiąże niebo z ziemią. Są to słowa niesamowicie podnoszące na duchu, słowa o wspieraniu nas – podejmujących decyzję modlitwy – przez Ducha Świętego.

Pamiętamy tekst świętego Pawła: Jeśli nie umiemy modlić się tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie da się wyrazić słowami. To właśnie tego Ducha otrzymaliśmy, to właśnie On sprawia, że zostajemy usynowieni, to znaczy, wchodzimy w najściślejszą relację, jaka mogła nam się przytrafić na ziemi – w relację dziecka do Boga. Boga, jako Ojca, jako Tatusia. Sam Chrystus poleca, aby modlić się tak, a nie inaczej.

Ta sytuacja modlitwy nie jest prosta. Modlić się takimi, a nie innymi słowami, znaczy wziąć odpowiedzialność również za swoje życie. Jak mówił święty Augustyn: Pokaż mi jak żyjesz, a ja ci powiem, jak się modlisz. To jest niesamowicie zobowiązujące. Jak żyję, to i tak się modlę. Jedno z drugim jest mocno powiązane.

Święty Paweł, który w swym posłannictwie doświadcza działania Ducha i bliskości Chrystusa, dalej przedstawia argumenty Galatom, którzy spotykają się ze sfałszowaną Ewangelią. Przywołuje z pamięci i opowiada historię swoich przygód z Panem, którego głosi w różnych częściach świata, akcentując w sposób szczególny uprawnienia, otrzymane od samego Chrystusa. Przypomnijmy, że jeden z zarzutów pod adresem Pawła był taki, że to nie jest „pełnoprawny” apostoł. Czegoś mu brakuje, w jakiś sposób nie jest do końca wiarygodny.

Paweł przypomina sytuację, w której się znalazł, kiedy mówił o działaniu Ducha w swym nauczaniu, kiedy osobom cieszącym się autorytetem przedstawiał swój sposób głoszenia królestwa Boże.

Po czternastu latach udałem się ponownie do Jerozolimy wraz z Barnabą, zabierając ze sobą także Tytusa. Udałem się zaś w tę stronę na skutek otrzymanego objawienia. I przedstawiłem im Ewangelię, którą głoszę wśród pogan, osobno zaś tym, którzy cieszą się powagą, by stwierdzili, czy nie biegnę lub nie biegłem na próżno. Wręcz przeciwnie, stwierdziwszy, że mnie zostało powierzone głoszenie Ewangelii wśród nieobrzezanych, podobnie jak Piotrowi wśród obrzezanych, Ten bowiem, który współdziałał z Piotrem w apostołowaniu obrzezanych, współdziałał i ze mną wśród pogan, i uznawszy daną mi łaskę, Jakub, Kefas i Jan, uważani za filary, podali mnie i Barnabie prawice na znak wspólnoty, byśmy szli do pogan, oni zaś do obrzezanych, bylebyśmy pamiętali o ubogich, co też gorliwie starałem się czynić.

Paweł odwołuje się do autorytetu filarów Kościoła, czyli Jakuba, Piotra i Jana, którzy jemu i Barnabie podają prawicę na znak wspólnoty, czyli potwierdzają prawdziwość głoszonej przez niego Ewangelii. Przypomina to Galatom, którzy – jak się niedługo dowiemy – po prostu tracą już rozum, poddając się działaniu proroków chwiejnych i fałszywych w swoim głoszeniu słów.

Paweł powołuje się jeszcze na jeden bardzo ważny moment w swojej działalności i przedstawia go Galatom. Chodzi mianowicie o otwarty sprzeciw, jakiego się podjął wobec Kefasa, kiedy przybył do Antiochii.

Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba, brał Kefas udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę. Gdy więc spostrzegłem, że nie idą słuszną drogą, zgodną z prawdą Ewangelii, powiedziałem Kefasowi wobec wszystkich: «Jeżeli ty, choć jesteś Żydem, żyjesz wedle obyczajów przyjętych wśród pogan, a nie wśród Żydów, jak możesz zmuszać pogan do przyjmowania zwyczajów żydowskich?»

To bardzo odważna decyzja ze strony Pawła, ale odwaga ta nie wypływa z czego innego, jak tylko z wierności Ewangelii. Piotr zachwiał się, jeżeli chodzi o konsekwentne przestrzeganie postanowień Soboru Jerozolimskiego. Przypomnijmy, że jednym z postanowień było to, żeby nie nakładać na osoby przyjmujące chrzest, a pochodzące z pogaństwa, ciężarów wypływających z przestrzegania Prawa Mojżeszowego. Te postanowienia miały być wprowadzane w życie. Piotr o nich wiedział, ale najprawdopodobniej jego chwiejna natura jeszcze nie bardzo to przyjęła. To nieszczere postępowanie wyszło przy okazji wspomnianej wizyty w Antiochii.

Paweł się sprzeciwia nie dlatego, że szuka jakiegoś sztucznego problemu, tylko wierny posłannictwu Ewangelii, prawdzie Ewangelii, jest konsekwentny i wierności przestrzega. Wszyscy są dziećmi jednego Ojca i to jest kryterium, jakie powinno kierować postępowaniem każdego wyznawcy Pana. Odnajdujemy je w sercu Pawła, który nie wszczyna żadnego sporu, ale jednocześnie nie udaje, że nie ma problemu.

Sprawą niezwykle istotną jest czerpanie mądrości i odnajdywanie kryteriów do swego postępowania właśnie w relacji z Niebieskim Ojcem, z której człowiek czerpie siłę do tego, by odkrywać prawdę Ewangelii i stosować ją w życiu.

Dziękujemy Ci, Panie, że Twoja mądrość jest nam udzielana. Pozwalasz nam z niej czerpać. Dziękujemy Ci, że znajdujesz mnóstwo sposobów, abyśmy tej mądrości zaczerpnęli. Jednym z nich jest modlitwa. Dziękujemy Ci, że podpowiadasz nam słowa, które dają niesamowitą godność i odwagę życia – odwagę życia jak dziecko samego Boga.

Pozdrawiam –

ksiądz Leszek Starczewski