Wąska droga i ciasna brama - "Dzielmy się Dobrym Słowem"

Dz 12,1-11; Ps 34; 2 Tm 4,6-9.17-18; Mt 16, 13-19 

Przed Twoim Obliczem, Panie, jesteśmy prochem i z tego prochu chcesz wydobywać perłę, diament życia. Uzdolnij nas, Panie, do słuchania Twoich Słów jak uczniowie. Uzdolnij swojego sługę do posłuszeństwa Duchowi, w którym chcesz przemawiać. Twoi jesteśmy, Panie, od Ciebie wyszliśmy, do Ciebie zmierzamy. Uzbrój nas mocą Świętego Ducha, abyśmy pokonawszy słabość ciała, mogli udostępnić nasze życie Twojemu Życiu, nasze słowo Twoim Słowom. Ty, Panie, jesteś Tym, który do nas mówi…

W liturgii Kościoła przychodzą do nas kryminaliści. Zarówno Piotr, jak i Paweł, przebywają w więzieniu. Dobrze jest mieć świadomość, w jakim towarzystwie się obracamy, w jakim się znajdujemy...

W liturgii przemawia do nas dwóch przestępców – według osądu świata. Taki klimat nauczania może zrażać wszystkich, którzy głębiej wchodzą w zewnętrzną treść wyroku, jaki wydano na Piotra i Pawła. Powodem uwięzienia jest Ten, którego jedni uważają za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. Powodem jest Jezus Chrystus. Z Jego powodu ma się kłopoty – nie wyłączając więzienia.

Dobrze jest o tym wiedzieć i uderzyć bezpośrednio w swoją świadomość prawdą, którą Boże Słowo w sposób niezwykle czytelny i jasny nam dzisiaj ukazuje – chcesz mieć kłopoty, chodź za Chrystusem!

Kłopoty, jakie ma Piotr, to nie kłopoty, które rządzą – to kłopoty, które da się rozwiązać. To jest drugie przesłanie Bożego Słowa. Idąc za Chrystusem ma się kłopoty, ale nie są to takie kłopoty, których nie da się rozwiązać.

W liturgii widzimy Piotra, którego kosztem nieźle bawi się Herod prześladujący niektórych członków Kościoła – Ściął mieczem Jakuba, brata Jana, a gdy spostrzegł, że to spodobało się Żydom, uwięził nadto Piotra, tuż przed świętami.

Zabawa, jaką czyni sobie świat z wyznawców Chrystusa, nie skończyła się wraz z Herodem i napisaniem powieści Quo vadis. Ona trwa do dziś! Podstępnie rozwija się wraz z osiągnięciami techniki, cywilizacyjnymi zdobyczami. Rozwija się także wraz ze zgorszeniami. Coraz większa ich siła i skala, i coraz większe prześladowania. Zniechęcenia podchodzą do nas bardzo sprytnie, niepozornie, na przykład przez rzeczy, do których – jak się wydaje – mamy prawo, chociażby napisać sobie teraz usprawiedliwienie od rozważania Słowa Pana, bo jestem zmęczony… Ale Zły wchodzi przez małe szparki, małe dziury w ogrodzie. Prześladuje nas i stwarza wrażenie oderwania Słowa Bożego od życia, stwarza wrażenie nieprzydatności tego czasu – czasu, który – jak nam próbuje wmówić – jest wręcz więzieniem, zaduchem.

W takim czasie, w takiej chwili, znajduje się Piotr. Jest poważnie zagrożony, bo zaraz na następny dzień Herod zamyśla go wydać, skazać na śmierć. Jest potężnie strzeżony, bo skuty podwójnym łańcuchem. To nie są przypadkowe wzmianki, jakie Łukasz, autor Dziejów Apostolskich, podaje. Piotr śpi pomiędzy dwoma żołnierzami i strażnicy jeszcze przed bramą strzegą więzienia.

Sytuacja bez wyjścia… Dlaczego Słowo Boże kolejny raz kreśli nam sytuację kryminalisty, sytuację bez wyjścia, sytuację kłopotów…? Po to, abyśmy będąc na bieżąco z naszym życiem, które częściej nas zniechęca, niż daje motywację do tego, by iść dalej, nie zapomnieli, że wszystko jest pod kontrolą. Nawet, jak jesteśmy świetnie strzeżeni przez ten świat, przez rozmaite prądy myślenia, przez zniechęcenia, przez przemyślne pułapki, czyli krótko mówiąc – różnego rodzaju kłopoty, które mamy idąc za Panem.

Jesteśmy mocno strzeżeni przez Pana, dlatego że – jak mówi w swoim dziele O naśladowaniu Chrystusa Tomasz a Kempis – nieprzyjaciel nie śpi. To my często śpimy, nieprzyjaciel nie śpi, tylko czuwa, żeby zaatakować w chwili, gdy pojawi się znużenie.

Zwróćmy uwagę na oklepany zwrot: Jezus modli się w Ogrójcu, a apostołowie śpią. Zwrot ten nieźle rozpracował jeden z czcicieli Matki Boskiej w Medjugorie, kiedy powiedział, że nieprawdą jest, że wszyscy uczniowie spali. Judasz nie spał. Judasz czuwał. Nie zapomnijmy, że w sytuacjach, kiedy wydaje się nam, że znużenie, zmęczenie, czy jakiekolwiek inne zniechęcenia chce nad nami czuwać, pracują potężne sztaby zła, które podwójnymi łańcuchami, podwójnymi strażami z wewnątrz i na zewnątrz próbują nami zawładnąć.

Różne rozczarowania przyjaźnią, różne rozczarowania relacjami w domu, różne rozczarowania swoim sposobem traktowania Pana Boga, nie pochodzą od Boga. To jest właśnie podwójnie skute więzienie, podwójnie skuty człowiek, podwójnie skuty ja przez moje słabości, przez moje zniechęcenia.

Św. Paweł powie: Żeby Słowo Boże nie uległo skrępowaniu przez moją słabość. Żebym nie uwierzył bardziej w swoją słabość i nie mówił częściej o swojej słabość niż o Bożym Słowie! Uważajmy! Uważajmy nawet skuci podwójnymi łańcuchami!

Co się dzieje dalej…? Zjawił się anioł Pański i światłość zajaśniała w celi. Trąceniem w bok obudził Piotra. Pan znajdzie sposób – jak nieraz mówiliśmy, rozważając Dobre Słowo – aby nas otrzeźwić, obudzić, nawet jak nie mamy sił słuchać. Znajdzie sposoby, żeby trąceniem w bok nas obudzić. Czymś nami wstrząśnie, czymś tąpnie w nas. Takie tąpnięcie nie jest przyjemne, bo obudzenie kogoś w sposób raptowny nie jest przyjemne, ale z pewnością jest to potrzebne, skoro Pan Bóg dopuszcza. Po takim wstrząsie – wydarzeniu, sytuacji, w której nie wiemy czy śnimy – jesteśmy przeprowadzani, tak jak został przeprowadzony, uwolniony, Piotr.

Anioł powiedział: «Wstań szybko!» To wymaga natychmiastowej interwencji Boga i Bóg faktycznie interweniuje. Równocześnie z rąk Piotra opadły kajdany. «Przepasz się i włóż sandały!» - powiedział mu anioł. A gdy to zrobił, rzekł do niego: «Narzuć płaszcz i chodź za mną!» Wszystko z wykrzyknikiem… Pan bardzo przynagla…

Uważajmy na natchnienia przychodzące w zniechęceniu. One będą bardzo jednoznaczne. Musimy się ich chwytać wtedy, kiedy zniechęcenie zaczyna nami rządzić. Duch Święty przychodzi niezwykle dyskretnie, ale w sposób jednoznaczny. W sytuacji, kiedy mamy wewnątrz siebie strapienie duchowe – normalne jest, że człowiek przeżywa bądź strapienie, bądź pocieszenie – przychodzi też promyk pocieszenia. Nawet kropelka wody w upał dużo daje. Trzeba chwytać się tych myśli i ich się trzymać, a nie wchodzić w dialog z myślami, które ciągle nas poniżają, druzgocą, miażdżą czy chcą z nas zrobić pośmiewisko. One będą w nas rozbrzmiewać, nie uwolnimy się od nich od razu. Będziemy przez nie przeprowadzani przez anioła, którego Pan Bóg zawsze wyśle.

Wyszedł więc i szedł za nim, ale nie wiedział, czy to, co czyni anioł, jest rzeczywistością; zdawało mu się, że to widzenie. Minęli pierwszą i drugą straż i doszli do żelaznej bramy, prowadzącej do miasta. Ta otwarła się sama przed nimi. Piotr zostaje wyprowadzony. Dopiero później dotarło do niego, że był przy nim anioł. To tak, jak Rilke pisze w swym wierszu, charakteryzującym postawę Jezusa w Ogrójcu. Jezus był tak nieprzytomny, tak mocno zaangażowany w modlitwę – Jego krew mieszała się z potem, świadcząc o największym wysiłku – i Rilke pisze, że anioł z nieba przybył. Jezus nawet nie zauważa anioła, bo nie wie, co się wokół dzieje. Anioł Go przeprowadza i podtrzymuje.

Nie jest prawdą, że przeżywamy doświadczenia ponad nasze siły. Nie jest prawdą, że w takich chwilach, kiedy wydaje się, że wszyscy nas opuścili, rzeczywiście jesteśmy sami. Bóg tak jest zaangażowany w nasze życie, że nawet kiedy nam się wydaje, że ogarnia nas noc, On świetnie orientuje się w temacie. Prosi o westchnienie wiary i o pozwolenie, żeby dać Mu dalej się prowadzić.

Kryminalista Piotr jest przeprowadzony. Kryminalista według świata. Od wewnątrz, w sercu, często będziemy się oskarżać albo słuchać oskarżeń, jak kryminaliści, jak ci, którzy nie nadają się, aby dalej ich prowadzić, bo zmarnowali siedem rozważań Dobrego Słowa, bo zmarnowali jedno przeżycie Eucharystii, bo zaniedbali spowiedź, bo to, bo tamto…, bo są uprzedzeni do kogoś, bo jeszcze żywią urazę.

Słabości są miejscem, w którym atakuje nas demon. On się wyżywa. Nie ma bardziej rozwścieczonej bestii – mówi św. Ignacy Loyola – niż demon, który widzi, że człowiek dał mu przystęp do tego, aby w jego słabości mógł penetrować.

Od wszelkiej trwogi Pan Bóg mnie wyzwolił – wyznaje psalmista. W takich sytuacjach bardzo ważne jest, by wyznawać wiarę, nawet jeśli się nie czuje wewnętrznego przynaglenia, nawet jak się czuję gorzej niż najgorszy łotr na świecie.

Święty Piotr przyszedł do siebie i rzekł: «Teraz wiem na pewno, że Pan posłał swego anioła i wyrwał mnie z ręki Heroda i z tego wszystkiego, czego oczekiwali Żydzi». Trzeba wyznawać wiarę wtedy, kiedy wszystko wskazuje, że nic z tego nie będzie. Nie wtedy, kiedy poczuję komfort, że chyba modlitwa się udała…

Będę błogosławił Pana po wieczne czasy, Jego chwała będzie zawsze na moich ustach. Nie tylko w chwili, kiedy jest pocieszenie. Jak pisze Tomasz a Kempis w jednym ze swoich rozważań, z takim samym zaangażowaniem, z jakim przyjmujemy przyjemne łaski od Pana, powinniśmy przyjmować również łaski przykre, bo one zostaną zakończone błogosławieństwem.

Pocieszenia i strapienia duchowe są ważne. Doły i góry są ważne. Nie tylko doły i nie tylko góry. Wyznawanie wiary. Od wszelkiej trwogi Pan Bóg mnie wyzwolił.

Wysławiajcie razem ze mną Pan. Wspólnota jest ważna, dlatego Chrystus na niej buduje pierwszy Kościół, bo wie, że samych nas wystrzelają jak kaczki. Potrzebujemy wspólnoty, potrzebujemy drugiego człowieka, który podobnie widzi ten dziwny świat.

Chwała Panu za Wspólnotę Dobrego Słowa i Eucharystii, za każdą wspólnotę w Kościele.

Wysławiajcie razem ze mną Pana, wspólnie wywyższajmy Jego imię. Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał i wyzwolił od wszelkiej trwogi. Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością, oblicza wasze nie zapłoną wstydem. Oto biedak zawołał i Pan go usłyszał, i uwolnił od wszelkiego ucisku. Anioł Pański otacza szańcem bogobojnych – tych, którzy boją się, aby nie stracić kontaktu z Bogiem. Szańcem ich otacza, są pod stałą opieką.

Aniołom swoim rozkażę, aby cię strzegli na wszystkich twych drogach, dokądkolwiek się udasz. To działa! Jeżeli tego nie dostrzegam, to tym bardziej należy kolana zdzierać i wołać o wiarę. Bo nie jest tak, że Pan Bóg zasnął i nie działa. To myśmy przysnęli. To nie jest tak, że nie ma Jego łaski pośród nas. To my jej nie widzimy. Nie jest tak, że jeżeli nie słyszymy, że Pan do nas mówi, że nie widzimy tego, że On działa, to chce nas pognębić, ośmieszyć, skompromitować. Nie! Mówi nam to po to, byśmy tym bardziej wołali o wiarę. Kolejny raz wołali o wiarę. Szaleństwo – kolejny raz uwierzyć…

Św. Paweł – drugi kryminalista, przestępca osadzony w więzieniu – uwalnia ze swego serca ogromną potrzebę spotkania z ukochanym Tymoteuszem. Niejako chce go dotknąć – pośpiesz się, by przybyć do mnie szybko. Chce czułości, chce zasmakować wrażliwości swojego serca we wrażliwości tego, który był jego umiłowanym uczniem – młodziutkiego Tymoteusza, o którego bardzo się starał. Nawet podpowiadał mu sposoby odżywiania się, mówił, żeby nie używał samej wody, lecz rozcieńczał wino wodą, aby się wzmacniał, nabierał w tym wątłym stanie zdrowia sił do głoszenia Słowa, aby nikt nie lekceważył jego młodego wieku.

Święty Paweł do Tymoteusza pisze z więzienia, mając świadomość, że krew jego ma być wydana na ofiarę, że jego życie jest ofiarą. W dobrych zawodach wystąpiłem. W zawodach. Jak zapaśnik. Walczył, nie poddał się. Walczył! Wstawał i szedł, robił to, co do niego należało, co należało do obowiązków, jakie miał wypełnić. Walczył. Panie, walcz we mnie! Na ostatek bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem.

Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości. Nagrody są przygotowane do odbioru w niebie. Jak mamy kupon w totolotku, pozostaje tylko kwestia odbioru pieniędzy. Kupon już mamy. Od chrztu świętego mamy kupony. Tylko nie zatrzeć, nie zdrapać za szybko wszystkich numerków – szczęśliwych numerków. Szczęśliwe oczy wasze, że widzą, szczęśliwe uszy, że słyszą to teraz, w tej chwili.

Pospiesz się, by przybyć do mnie szybko. Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię. Wyznaje to Paweł, który pewnie chciałby jakiegoś uścisku przyjacielskiej dłoni, jakiegoś spojrzenia serca, rozognienia serca na widok kogoś, kogo szczególnie umiłował, aby przez niego ta pociecha przyszła, aby przez niego to wsparcie dotknęło serca. On też tego potrzebował. Jednak wyznaje zaraz: Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie Ewangelii.

Tomasz a Kempis mówi też, że często w chwilach doświadczeń szukamy obcych bogów, szukamy pocieszenia u osób, które nie mogą nam go dać. A my się uweźmiemy, że on/ona ma nam pomóc, ma dać pocieszenie. Pan przez to nas oczyszcza. Nieraz rzeczywiście pośle osobę, kiedy już jesteśmy wyschnięci z tęsknoty. Ale On sam chce nas umacniać! On zawsze da nam kogoś, przez kogo nas umocni, jeżeli wyznamy, że przez tę osobę Bóg nas umacnia!

Jeden gimnazjalista z drugiej klasy kiedyś został po lekcji i zapytał: Czy można uwielbiać Pana Boga w drugim człowieku? Cudowne pytanie… Właśnie, mamy uwielbiać obecność Pana Boga w drugim człowieku, a nie człowieka.

Wyrwie mię Pan od wszelkiego złego czynu i wybawi mię, przyjmując do swego królestwa niebieskiego. Wyrwie mnie Pan, wyszarpie, wywalczy. O moje serce będzie walczył.

Jaki jest ten Pan? On sam nas pyta: Jaki jestem dla was? Kim jestem dla was? Pytacie cię kolejny raz. Kim jestem dla ciebie? Powiedz Mi, kim jestem?

Nie szalejmy z odpowiedziami: Moim Królem, moim Panem… Powiedzmy szczerze. Jak często widzę Pana Boga w sytuacji zagrożenia, udręki? Kim jest dla mnie? Za kogo uważam Jezusa Chrystusa? Pyta cię w kontekście konkretnych zdarzeń.

Pytajmy się o to w sytuacjach, w których rzeczywiście przeżywaliśmy tąpnięcia wiary. Kim dla mnie był wtedy Chrystus?

Pamiętam świadectwo jednej z osób, która uczęszczała na spotkania biblijne. W szoku dzwoniła do mnie, gdy była świadkiem wypadku samochodowego. Kiedy szła drogą, jechał rozpędzony samochód, który przekoziołkował i wpadł w rów. Dziewczyna ta powiedziała do mnie: Proszę księdza, kim ja jestem, skoro uciekłam z tamtego miejsca…

Mówimy, że w takich sytuacjach się sprawdzamy. Nie chodzi o to, żeby się oskarżać, tylko o to, żeby odkryć, jakim to ja jestem „silnym” człowiekiem, jakiej siły potrzebuję, jak naprawdę potrzebuję Pana Boga, jak naprawdę potrzebuję wyznawać wiarę w Niego.

Nie mam siły… Super. Ale są siły, których mam zaczerpnąć od Pana. Nie dzisiaj… Właśnie teraz jest czas działania Bożego Ducha. Teraz jest czas działania Pana! Teraz chce mnie umocnić Pan!

Pan stanął i umocnił mnie w więzieniu. Nie czekał, ale od razu wziął się do pracy. Właśnie w chwili trwogi mam wyznawać wiarę, a nie czekać na lepszy nastrój. Teraz mam wyznawać wiarę! Właśnie w sytuacji, kiedy mnie najbardziej ciśnie coś złego. Wtedy dopiero fantastyczne przemiany dokonują się w naszym sercu. Będę ufał, z głębokości wołał…

Chrystus chce kontynuować misję zbawiania. Chce zbudować Kościół i go buduje. Mówi o bramach piekielnych, mówi o tym, że będą walczyć, ale nie przemogą Kościoła. Lepsza gwarancja, niż szwajcarski bank. Nie przemogą bram Królestwa Niebieskiego bramy piekielne. Nie ma szans!

Tu jest moje miejsce – we wspólnocie Kościoła, który ma dziś oblicze Piotra i Pawła. Piotra – raptusa, narwańca. Naobiecywał tysiąc spraw, jedną spełnił – odpowiedział na pytanie: Czy kochasz? Po wodzie chciał biegać, zaczął się topić. Namioty chciał ustawiać… Oblicze Piotra, który zaparł się Jezusa, słabego Piotra. Też mamy słabości! Kto ich nie ma?

Oblicze Pawła, który był zagorzałym przeciwnikiem Kościoła i który zabijał chrześcijan aż do momentu nawrócenia. To dopiero postępowanie…

Nie wmawiajmy Panu Bogu, że gdyby ksiądz wiedział, jakie ja mam życie, to by mnie nawet nie zapraszał na spotkania. Gdyby wiedział, jakie mam słabości, jaka jestem naprawdę… Wystarczy, że Pan Bóg wie, jaka jestem naprawdę, i zaprasza do spotkania z Nim. Nie przychodzimy ze względu na księdza, ale ze względu na Pana Boga.

To On, wysławianie Jego mocy, Jego imienia, sprawia, że Kościół trwa i trwać będzie. I nawet, gdyby została resztka, gdyby było nas niewielu – Pan nas przeprowadzi. Ale to niewielu w obliczu krzyku i wrzasku świata, wrażenia, jakie się odnosi patrząc na to, co się dzieje w świecie, to niewielu, naprawdę będzie olbrzymią liczbą – opieczętowaną. Wąska droga i ciasna brama, dla tych, którzy szukają życia, i niewielu jest takich, którzy ją odnajdują – jak mówi poprzednia Ewangelia. Niewielu… Nie liczymy na ilość, tylko na jakość.

Bo gdyby ksiądz był lepszy, bo gdyby ławki w kościele były wygodniejsze… Pamiętamy te teksty. Gdyby organista nie przeciąga, gdyby tak duszno w kościele nie było, gdyby kazania były krótsze, to chodziłabym do kościoła. Sto tysięcy powodów. Jeżeliby wszystkie życzenia spełnić i tak nie będziemy usatysfakcjonowani. Gdyby filmy były później, gdyby rodzina nie przyjechała… Miliony powodów.

Nie dajmy się zwieść, nie dajmy się wprowadzić w sytuację, w której rzeczywiście zaczną nami rządzić nie te stany ducha, które Pan nam podsyła, ale te stany, które podsyła nam przeciwnik. On nie śpi. On świetnie wie, kiedy uderzyć. Trwajcie wzmocnieni Duchem Pana! Czuwajmy! Wierzymy, że On tu jest i wierzymy, że dla Niego tu przyszliśmy. Z Nim przetrzymamy. On nas przeprowadzi.

Tobie, Panie, należy się chwała i tę chwałę wyznajemy: za dar Kościoła, za dar działania Twojego Ducha i za to, że w Kościele, we wspólnocie Twoich wyznawców, jest nasze miejsce, jest miejsce i dla nas.

Z Panem - Ks. Leszek