Dobre Słowo 18.11.2011 r. Gdzie jest centrum?

Dobre Słowo 18.11.2011 r.

Gdzie jest centrum?

Tekst śpiewanego dziś w liturgii psalmu pochodzi z Księgi Kronik. Są w nim między innymi takie słowa: Twoja jest, o Panie, wielkość i potęga, sława, majestat i chwała; bo wszystko, co jest na niebie i na ziemi, jest Twoje. Do Ciebie, Panie, należy królowanie. Bogactwo i chwała od Ciebie pochodzi. Ty nad wszystkim panujesz, a w ręku Twoim siła i potęga, i ręką Twoją wywyższasz i utwierdzasz wszystko.

Taką wiarę wyznają autorzy natchnieni. W takiej wierze z pewnością odnalazł się Juda i jego bracia. Bo gdyby wyznawali, że przeciwności panują nad wszystkim, że korzeń każdego zła – król okupujący ziemie – objął już tereny i pokonał wszystko, to absolutnie nie podjęliby działań opisywanych w Księdze Machabejskiej, o których czytamy w tym tygodniu. Nie mieliby tyle odwagi – ani starzec, ani matka siedmiu synów, ani Matatiasz, ani dzisiaj Juda.

Bardzo ważne jest to, co ustawia się w centrum. Niezmiernie istotne jest, żeby widzieć, że jeżeli w centrum ustawi się wielkość i potęgę Boga, odwołując się do niej nawet wówczas, gdy naokoło absolutnie nie ma ku temu powodu, to wtedy budzi się w sercu człowieka determinacja, żeby w to, co wyznaje nieustannie, wchodził, do tego się odwoływał.

Taką determinację mają autorzy, których wyczyn dziś poznajemy, a jest nim stwierdzenie faktu, że jeżeli wrogowie są starci – a nasi wrogowie są starci – to: Chodźmy, aby świątynię oczyścić i na nowo poświęcić.

Przełożenie wiary w potęgę Boga na porządkowanie życia i świątyni, która będzie wyrazem tego, o co walczą na co dzień, jest dla nas zachętą do pytania o nasze centrum, o odwoływanie się w codzienności życia do potęgi i mocy. Nie chodzi o puste deklaracje lub na potrzeby rozważań Bożego słowa powiedzenie, że tą mocą jest potęga Pana. Chodzi o to, żeby rzeczywiście zorientować się w swoich odczuciach i wobec siebie samego wyznać sobie i Panu Bogu, co budzi się we mnie, gdy czytam słowa: Twoja jest, o Panie, wielkość i potęga… Do Ciebie, Panie, należy królowanie… Co się we mnie wtedy budzi? Czyja twarz mi się rysuje? Jakie wydarzenie wraca w pamięci? Co jest tą potęgą, wobec której się kłaniam, podejmuję wybory i do której się odnoszę?

Juda i jego bracia porządkują świątynię po pokonaniu wrogów – nie odwrotnie. Świętują to wydarzenie w sposób bardzo uroczysty: przy śpiewie pieśni i grze na cytrach, harfach i cymbałach. Cały lud upadł na twarz, oddał pokłon i aż pod niebo wysławiał Tego, który im zesłał takie szczęście. Postanowili, że uroczystość poświęcenia ołtarza będą z weselem i radością obchodzili z roku na rok przez osiem dni. Bo pamięć ludzka jest zawodna, jeżeli nie pielęgnujemy w sobie tych dzieł, których doświadczyliśmy od Pana Boga, nie na zasadzie pustych wspomnień, ale po to, by wyznać: Boże, tu okazałeś swoją potęgę i nadal będziesz ją okazywał.

Żeby to pielęgnować, nie wystarczy tylko rozważyć słowo, ale niezbędna jest modlitwa słowem i pytania wprowadzające nas w modlitwę. Jeśli chcemy zatrzymać się tylko na samym rozważaniu, to bądźmy przygotowani na to, że Jezus wejdzie i zacznie wyrzucać w nas i z nas to wszystko, co jest tylko formalnym trwaniem przy słowie, co nie jest modlitwą, dialogiem. Modlitwa nie oznacza jakiejś słodkiej uległości. Modlitwa oznacza zatrzymanie się nad Bożym słowem w miejscu, w którym ono mnie dotknęło, zastanowiło – tu może nastąpić rozmowa z Panem Bogiem. Bo w przeciwnym razie, jeśli jest to tylko rozważanie dla rozważania, to wprowadzam się w jaskinię zbójców i nic więcej.

Warto uświadomić sobie, że Jezus wyrzuca sprzedających ze świątyni nie dlatego, że jest przeciwny pomocy, jaką z pewnością byli oni dla osób, które chciały złożyć ofiarę, a nie miały odpowiednich banknotów i w kantorach wymieniały pieniądze bądź zakupywały zwierzęta ofiarne. Kryła się za tym niesamowita przebiegłość i chciwość pieniądza ze strony kapłana Annasza, trzymającego pieczę nad wszystkim. Pobożność stała się źródłem zysku. Handel w świątyni miał być interesem określonej grupy – także sprzedających, ale w mniejszym procencie, niż kapłana Annasza. Wściekłość i determinacja względem Jezusa, który burzy ten porządek, mogła mieć też swoje źródło w tym, że Jezus to zdemaskował.

Każde sięgnięcie do Bożego słowa i przyjście do świątyni za cel stawia sobie spotkanie z Bogiem. Bez sensu są różańce, rozważania słowa, jeżeli nie prowadzą do dialogu z Bogiem. To naprawdę mija się z celem. I trzeba to sobie już na samym starcie próbować przynajmniej uświadomić: Przychodzę, Panie Boże, żeby się z Tobą spotkać przez to słowo, modlitwy, Eucharystię. Błagam Cię, pomóż mi Cię spotkać. Ocal mnie przed skrajnościami: pierwszą – żebym uczynił z rozważania słowa jaskinię zbójców, w której ślizgam się jak po lodzie i nic z tego nie wynika; drugą – gdy stwierdzam, że poczucie obowiązku spełnione... Jestem grzesznikiem i dołożę sobie... Bóg mnie kocha… , a nic z tego nie wynika.

Proszę Cię, Panie, ocal nas przed nami takimi, jakimi często możemy się stać, tzn. zbójcami we własnym sercu, życiu, w świątyni, jaką jest nasze ciało.

Ksiądz Leszek Starczewski